207. O prawdziwej przyjaźni i trudnych wyborach, czyli recenzja Third Star

Wiadomo nie od dziś, że prawdziwa przyjaźń może przetrwać wszystko. Tak właśnie jest w filmie "Third Star" w reżyserii Hattie Dalton.

Przyjaciele jadący na plażę

James (Benedict Cumberbatch) wybiera się w podróż do swojego ulubionego miejsca razem z trójką najlepszych przyjaciół: Davy'm (Tom Burke), Milesem (JJ Feild) oraz Billem (Adam Robertson). Wszyscy zdają sobie sprawę, że to ich ostatnia wyprawa, ponieważ James jest śmiertelnie chory. Pomimo to chcą spędzić miło czas w Barafundle Bay.

Poprzez samą obsadę można pokusić się o chęć zobaczenia tego filmu. Fabuła może i jest nieco przewidywalna, lecz dzięki bardzo dobrej reżyserii, ścieżce dźwiękowej i właśnie grze aktorskiej, film nabiera całkowicie innego, specyficznego wyrazu.



Film miał swoją premierę na Międzynarodowym Festiwalu Filmów w Edynburgu w czerwcu 2010 roku, pojawił się także na Warszawskim Festiwalu Filmowym w październiku 2010, jednak w kinach zaczęto go pokazywać dopiero 20 maja 2011 w Wielkiej Brytanii i 25 czerwca 2011 roku w USA, czyli niecały rok po premierze pierwszego odcinka Sherlocka. Podejrzewam, że to mogło mieć pewien wpływ na wyniki odbioru tej produkcji. W końcu kto nie byłby ciekaw, jak Benedict, który wcielił się w wysoko funkcyjnego socjopatę, może poradzić sobie w odgrywaniu śmiertelnie chorego, lecz nadal stanowczego, Jamesa.

Jak wspomniałam, już z uwagi na samą obsadę można zobaczyć ten film. Czwórka bardzo uzdolnionych, młodych brytyjskich aktorów na jednym ekranie. To musiało przyciągnąć ludzi!
Ale i treść filmu okazuje się bardzo wciągająca.

od lewej: Bill (Adam Robertson), Miles (JJ Feild), Davy (To Burke) oraz James (Benedict Cumberbatch)

A poza tym widoki są niesamowite. Walia jest przedstawiona w tym filmie jako ósmy cud świata. Tym naprawdę można się zachwycić.

Ścieżka dźwiękowa oraz scenariusz dopięty na ostatni guzik, tak jak już napisałam.

Nie ukrywam, że Third Star jest jednym z moich ulubionych filmów.

Przede wszystkim pokazuje prawdziwą przyjaźń pomiędzy bohaterami. W trudnej sytuacji, wszyscy byli w stanie rzucić wszystko i pojechać z Jamsem w jego ostatnią podróż. Przez to staje się poruszający. Można się na nim popłakać - ze śmiechu, jak i ze smutku. Film również pokazuje heroizm.

Nie mam zamiaru niczego spoilerować, więc powiem jedno - widok beztroskiego, młodego Benedicta z pewnością ucieszy każdą fankę.


Komentarze