Ten wpis czeka na publikację już bardzo długo. Czeka, ponieważ artykuł w Interview Magazine nie został przetłumaczony przeze mnie do końca. Ale może nie musi?
Ludzie znają angielski coraz lepiej, więc nie ma co zwlekać :)
Wywiad opublikowany został 11 listopada 2013 roku w Interview Magazine. Zaczyna się tak:
Ciągle bawi mnie fakt, że płacą mi za granie.
Wprowadzenie:
Zdolności Benedicta do transformacji są takie, że jest on obecnie (artykuł pisany w 2013!) jednym z najbardziej zajętych aktorów, ale równocześnie wzrosła ilość jego fanów, którzy wyjątkowo mocno dali o tym znać na Comic-Conie w San Diego.
W 2013 roku wystąpił w Star Trek Into Darkness, w serialu BBC Sherlock, w Hobbicie Petera Jacksona. Piąta władza (The Fifth Estate) w reżyserii Billa Condona to chyba największa metamorfoza jakiej Benedict stawia czoła by wcielić się w postać Juliana Assange'a, twórcy WikiLeaks. Film skupia się na początkach jego działalności, śledzi formowanie się grupy, a następnie rozpad znajomości z równoczesnym następcą Danielem Domscheit-Bergiem, granym w filmie przez Daniela Brühla.
Po przeczytaniu wczesnej wersji scenariusza Assange przebywający w ekwadorskiej ambasadzie w Londynie nazwał film "poważnym atakiem propagandowym", a we wrześniu, tuż przed premierą filmu WikiLeaks wydało oświadczenie określając produkcję "nieodpowiedzialną, niewskazaną i szkodliwą". Assange napisał nawet list do Cumberbatcha odpowiadając na jego prośbę o spotkanie, w którym nakłaniał aktora do zrezygnowania z projektu mówiąc "Myślę, że to byłoby miłe spotkanie... Wierzę, że jesteś dobrym człowiekiem, ale nie wierzę, że ten film jest dobry. Myślę, że będzie zdecydowanie zły dla mnie i ludzi na których mi zależy. Oparty jest na książce napisanej przez kogoś, kto chce się zemścić na mnie i mojej organizacji"
Finalnie Cumberbatch nigdy nie spotkał Assange'a, ale uznał inteligentnego Australijczyka za doskonałą i niezwykłą osobę do zagrania.
Wcześniej, w 2011 roku, zagrał u Stevena Spielberga w filmie Czas wojny (War Horse) i u
Tomasa Alfredsona Szpiegu (Tinker, Tailor, Soldier, Spy). Przed końcem 2013 roku przeistoczy się jeszcze trzy razy. Najpierw pojawiając się w filmie Stevena McQueena Zniewolony (12 Years a Slave), opartej na wspomnieniach Solomona Northupa z 1853 roku. Następnie jako cichy “Little” Charles Aiken w adaptacji książki nagrodzonej Pulitzerem oraz Nagrodą Tony pt. Sierpień w hrabstwie Osage (August: Osage County). Finalnie jako Necromancer i Smaug w Hobbicie: Pustkowie Smauga (The Hobbit: The Desolation of Smaug).
Ciągle bawi mnie fakt, że płacą mi za granie.
albo tak:
Ciągle rozśmiesza mnie fakt, że płacą mi za udawanie.
Wprowadzenie:
Zdolności Benedicta do transformacji są takie, że jest on obecnie (artykuł pisany w 2013!) jednym z najbardziej zajętych aktorów, ale równocześnie wzrosła ilość jego fanów, którzy wyjątkowo mocno dali o tym znać na Comic-Conie w San Diego.
W 2013 roku wystąpił w Star Trek Into Darkness, w serialu BBC Sherlock, w Hobbicie Petera Jacksona. Piąta władza (The Fifth Estate) w reżyserii Billa Condona to chyba największa metamorfoza jakiej Benedict stawia czoła by wcielić się w postać Juliana Assange'a, twórcy WikiLeaks. Film skupia się na początkach jego działalności, śledzi formowanie się grupy, a następnie rozpad znajomości z równoczesnym następcą Danielem Domscheit-Bergiem, granym w filmie przez Daniela Brühla.
Po przeczytaniu wczesnej wersji scenariusza Assange przebywający w ekwadorskiej ambasadzie w Londynie nazwał film "poważnym atakiem propagandowym", a we wrześniu, tuż przed premierą filmu WikiLeaks wydało oświadczenie określając produkcję "nieodpowiedzialną, niewskazaną i szkodliwą". Assange napisał nawet list do Cumberbatcha odpowiadając na jego prośbę o spotkanie, w którym nakłaniał aktora do zrezygnowania z projektu mówiąc "Myślę, że to byłoby miłe spotkanie... Wierzę, że jesteś dobrym człowiekiem, ale nie wierzę, że ten film jest dobry. Myślę, że będzie zdecydowanie zły dla mnie i ludzi na których mi zależy. Oparty jest na książce napisanej przez kogoś, kto chce się zemścić na mnie i mojej organizacji"
Finalnie Cumberbatch nigdy nie spotkał Assange'a, ale uznał inteligentnego Australijczyka za doskonałą i niezwykłą osobę do zagrania.
Wcześniej, w 2011 roku, zagrał u Stevena Spielberga w filmie Czas wojny (War Horse) i u
Tomasa Alfredsona Szpiegu (Tinker, Tailor, Soldier, Spy). Przed końcem 2013 roku przeistoczy się jeszcze trzy razy. Najpierw pojawiając się w filmie Stevena McQueena Zniewolony (12 Years a Slave), opartej na wspomnieniach Solomona Northupa z 1853 roku. Następnie jako cichy “Little” Charles Aiken w adaptacji książki nagrodzonej Pulitzerem oraz Nagrodą Tony pt. Sierpień w hrabstwie Osage (August: Osage County). Finalnie jako Necromancer i Smaug w Hobbicie: Pustkowie Smauga (The Hobbit: The Desolation of Smaug).
![]() |
za kulisami filmu Tinker, Tailor, Soldier, Spy - Gary Oldman i Benedict |
Benedict udzielił wywiadu będąc w Londynie. Pytania zadawał telefonicznie Gary Oldman, grający z Benedictem w Szpiegu, a podczas rozmowy kończący właśnie wycieczkę po zachodniej Francji.
GARY OLDMAN: Słyszysz mnie, Cumby? Mam jakieś świsty na linii, ale postaram się przez to przebić.
BENEDICT CUMBERBATCH: Brzmisz dość odlegle.
OLDMAN: Jestem w Saint-Martin-de-Ré, kończę moją wycieczkę.
CUMBERBATCH: Wow, jak pięknie i zadziwiająco!
OLDMAN: Jestem tu z moją rodziną i przygotowujemy się do wyjścia na ryby. Zamierzamy łowić w morzu.
CUMBERBATCH: No, jestem zazdrosny.
OLDMAN: W każdym razie będę rozmawiał.
CUMBERBATCH: Project!
OLDMAN: Będę używał donośnego głosu. Jak mawiał mój dawny nauczyciel: "Dajmy zabrzmieć temu pięknemu, gromkiemu, trzyletniemu głosowi". A więc dzień dobry.
CUMBERBATCH: Dzień dobry, wywiadowco.
OLDMAN: Pozwól mi zacząć tą starą ... [hałas] Halo? Halo?
CUMBERBATCH: Przepraszam, Gary. Nie usłyszałem, Jechaliśmy przez tunel. [obydwaj się śmieją]
OLDMAN: Dobrze mnie słyszysz?
CUMBERBATCH: Yeah, teraz na prawdę dobrze. A ty dobrze mnie słyszysz?
OLDMAN: Yeah. Musiałem zejść na dół doku, teraz jestem już na łódce.
CUMBERBATCH: [śmieje się] Podoba mi się.
OLDMAN: W każdym razie, chciałem zacząć od historii o Johnie Lennonie, która jest trochę związana z pytaniem, które chcę ci zadać. To historia o tym, jak Lennon poszedł do kina obejrzeć film z Elvisem Presley'em. Za każdym razem, kiedy Elvis pojawiał się na ekranie dziewczyny na widowni krzyczały, więc Lennon popatrzył na Elvisa i pomyślał sobie: "To jest dobra robota, chciałbym coś takiego robić." Moje pytanie jest następujące: czy był jakiś przełomowy moment, kiedy zarówno oglądałeś jak i grałeś w jakiejś wczesnej sztuce i stwierdziłeś "Mam dodatni wynik testu na chorobę zwaną granie"? Miałeś coś takiego, takie uczucie?
CUMBERBATCH: Tak, było kilka takich kluczowych momentów kiedy części układanki zaczynały pasować do siebie. Pierwszy którego jestem tylko lekko świadomy to ogólne wspomnienie moich rodziców, bo byłem całkiem mały, kiedy poszliśmy w odwiedziny do babci, była w Stratford w tamtym czasie, i ona pozwoliła mi stanąć na scenie. Pamiętam tylko że patrzyłem w ciemność, a to popchnęło mnie raczej do niż odciągnęło od sceny, jeśli wiesz, co mam na myśli. To mi dało prawdziwą energię i zelektryzowało by myśleć o komunikowaniu się w ten sposób, a nie nakazało wracać do domu żeby się napić herbaty i zostawić to innym. A dorośli popatrzyli na siebie podnieśli brwi i wszyscy troje aktorzy powiedzieli "O do licha" [śmieje się].
OLDMAN: “Oto nasz syn.”
CUMBERBATCH: “On jest jednym z nas—o cholera”. Moi rodzice to pracujący aktorzy, którym szło całkiem dobrze w ich życiu zawodowym, to było życie. I to była moja rzeczywistość kiedy wzrastałem, nie jakieś wymysły. Nie siedziałem myśląc, o chciałbym, żeby mnie ktoś podziwiał, zupełnie nie tak. Nie chcę powiedzieć, że krzyki fanów (fanek) nie budzą uśmiechu, ale to nigdy nie była główna motywacja. W tej sytuacji, w tym kontekście, nie mogę być porównywany do Johna Lennona [śmieje się]. Poza tym myślę, że był inny moment w przyszłości. W zasadzie w szkole byłem chaotyczny, niezorganizowany...
OLDMAN: Prawdopodobnie byłeś kreatywny. Francuz powiedziałby, że "byłeś na Księżycu."
CUMBERBATCH: Taaak, na Księżycu, dokładnie.
OLDMAN: Marzyciel.
CUMBERBATCH: Tak, trochę marzyciel. Ale nauczyciele raczej nazwaliby to ADD (zespół zaburzeń koncentracji), albo owsiki. Natomiast nauczyciele, którzy potrafili inspirować i umieli spojrzeć w przód, poświęcili mi nieco więcej uwagi i dawali jakieś partie w sztukach. Musiałem ich jakoś ująć, bo to nie było ot tak po prostu. Że byłem synem Wandy i Tima. Mogłem być śmieciem. Przecież to niekoniecznie jest w genach. Ale moi nauczyciele zobaczyli mój zapał i pomyśleli: "Dobra, może jak mu coś damy to się rozkręci." No i mieli całkowitą rację. Więc tutaj mogę powiedzieć, że mam coś z Elvisa. Ciągle bawi mnie, że płacą mi za udawanie, a tym bardziej za rodzaj pracy, którą wykonuję na obecnym poziomie i na dodatek mając wybór. Jestem w tym niewielkim odsetku siły roboczej, która dostaje robotę, a na dodatek tą robotę o którą zabiega.
OLDMAN: To śmiesznie niewielki odsetek. Kiedy zaczynałem mówili, że 98 procent ludzi z naszej profesji nie ma pracy w danym momencie.
CUMBERBATCH: Właśnie. Myślę, że to pokolenie moich rodziców ciągle jest postrzegane jako pokolenie specjalistów. To jak kamień węgielny - narodziny wśród klasy pracującej, która podeszła pod drzwi the Royal Court Theatre, jak ty sam.
OLDMAN: Taak. Rozchodziło się o te przeszklone drzwi francuskie.
CUMBERBATCH: I dramaty z living-roomów. Chodzi mi o to, że to nie była praca wyjdź i wróć, to była ciągła konkurencja. Ale mój tata powiedziałby, że było dużo dużo łatwiej.
OLDMAN: Było więcej pracy.
CUMBERBATCH: Było więcej pracy ale też więcej okazji żeby kariera mogła się zacząć, w teatrze, trochę telewizji, trochę filmu i radia. A to pokolenie młodsze niż ja urodziło się w świecie, w którym teraz jako dzieciak z nieokrzesanym talentem, wkrótce możesz wylądować w ważnej roli w filmie u Scorsese'go. Nie musisz udowadniać sobie pracując w szeregach, grając klasykę, i wpadać w kanon, jak ci wielcy Panowie i Panie z tytułami z generacji moich moich rodziców, jak tacy panowie Kingsleyowie, czy Hopkinsowie, albo panie Mirren i inni tego pokroju. Może to zabrzmi trochę jak podejrzany rytuał, ale takim ważnym momentem dla mnie było, kiedy tato dał mi swoje błogosławieństwo. Miałem właśnie grać Salieriego w uniwersyteckiej produkcji Amadeusza, a on popatrzył mi w oczy, poklepał mnie po ramieniu i powiedział: "Jesteś teraz lepszy niż ja kiedykolwiek byłem albo będę. Myślę, że będziesz miał cudowne życie i piękną karierę jako aktor, a ja nie mogę się doczekać żeby być jego częścią oglądając ciebie." A ja prawie się rozpłakałem. Jaką wielką rzeczą jest powiedzieć coś takiego do syna. Nie chodzi mi tylko o to, że aktor do aktora, ale to było coś w rodzaju "Błogosławię ten statek i wszystkich, którzy na nim są." A jak twoi rodzice zareagowali na to, czym ty byłeś zainteresowany? Dali ci swoje błogosławieństwo?
OLDMAN: Cóż, mojego ojca nie było w pobliżu, kiedy zdecydowałem, że chcę zostać aktorem i to robić w życiu. Nie wiem skąd się to wzięło, nie było w szkole przedstawień, ani nic podobnego, mama dała mi błogosławieństwo. Musiałem się starać o stypendium, to był jedyny sposób, żebym poszedł do szkoły dramatycznej. A ona nie powiedziała nic w stylu: "to śmieszne", ani "nie mówisz tego poważnie, nie rób tego". Ale pamiętam kiedy oglądałem Malcolma McDowella w telewizji pewnego wieczora i to było, jak mówią alkoholicy - duchowe przebudzenie, chwila jasności, moment oświecenia. I wiedziałem, że to chcę robić.
CUMBERBATCH: Też miałem takie chwile, pamiętam, jak oglądałem Hamleta Kennetha Branagha w Teatrze Barbican albo Szaleństwo króla Jerzego w National. Pamiętam, jak oglądałem te perełki w telewizji z rodzicami, którzy wyszukiwali dobre rzeczy. Często siadaliśmy razem, chyba z którymś z ich przyjaciół, zdaje się, że to był Donald Pickering (aktor brytyjski -przyp. mój) i rozmawialiśmy, i zwykle staraliśmy się go uciszyć, bo on zawsze mówił "och, kochana, co ona robi?!" [śmieje się]. Dla mnie to był rodzaj wydarzenia, bo wyciągało mnie z miejsca w którym byłem w tamten świat. Zostałem też wprowadzony w ciężkie, bardzo tradycyjne środowisko wychowawcze, w którym słowo, czytanie i skrypt - Gra jest ważna -było moim szkoleniem na równi z treningiem. Wiesz, miałem ćwiczenia z klasycznego teatru, zaledwie przez rok, ale to wzmocniło moją świadomość o co chodzi: najpierw teatr, potem telewizja , a potem może film, jeśli będziesz miał szczęście. No i może trochę pracy dla radia, bo na prawdę kocham radio. Ale zawsze wychodzę od tekstu, jest dla mnie ważny.
OLDMAN: Skoro wspomniałeś wielkich aktorów i wielkich gigantów pisarstwa, którzy napisali teksty, które stały się kanonem, jest coś w tej idei pracy - droga od bycia zwykłym asystentem kierownika planu do fazy, kiedy dostajesz główną rolę i przechodzisz przez te wszystkie teksty. Wiesz, kiedyś student zapytał Stellę Adler (aktorka filmowa i pedagog, wychowawczyni wielu wybitnych aktorów - przyp. mój), czy myśli, że Marlon Brando jest jednym z najlepszych aktorów na świecie, a ona odpowiedziała: "Nigdy się nie dowiemy". [Cumberbatch się śmieje]. Zawsze mierzyła wielkie aktorstwo taką miarą, jaką my widzimy oglądając dyrygenta dyrygującego wspaniałą symfonię, albo pianistę grającego jakiś wielki koncert, albo tancerza tańczącego niesamowity układ choreograficzny. Jednak łatwo jest być uwiedzionym przez kino.
CUMBERBATCH: To, co kocham w kinie - a mówiąc kino, mam na myśli nie zwykłe filmy, ale idealne, klasyczne kino - to takie niezwykłe momenty, które mogą się zdarzyć na ekranie. W tym samym czasie myślę, że kino i teatr napędzają się wzajemnie. Czuję, że na scenie możesz zrobić zbliżenie, a równocześnie możesz zrobić coś bardzo odważnego i co ma wielki charakter - i, śmiem twierdzić, coś teatralnego – przed kamerą. Myślę, że ujęcia i punkty widzenia zmieniają się w zależności od intensywności i integralności twojej intencji i skupieniu się na tym.
OLDMAN:Uwielbiam prostą poezję teatru, gdzie możesz stanąć na scenie w świetle reflektorów, owinąć się płaszczem i powiedzieć: „To był rok 1860 i była zima…”
CUMBERBATCH: I zabierasz ze sobą ludzi. To jest niesamowite, to bezpośrednie odczucie skomunikowania. Dużo większym problemem jest dla mnie siedzenie przed własną publicznością podczas oglądania filmu– zawsze jest to dla mnie niekomfortowe. Wiem, że większość aktorów tak ma, zwłaszcza na pierwszym oglądaniu filmu.
I think by the third time I saw Tinker, Tailor,
it was wonderful, I could sit back and really enjoy the film and enjoy
what I was part of and not get too upset about seeing myself on the
screen. That’s not mock humility, or me stumbling around and mumbling,
“Oh, thank you,” and looking at my feet. I’m very proud of the work I
do, but I genuinely can’t involve myself with an audience as early as
somebody who’s not part of the film can. So there’s that side of theater
that appeals to me, where you give something and the response to what
you’ve created is a communion between you and the dark that contains
however many people. It’s thrilling not having a reflection other than
through the people you’re communicating with. But people ask, “What do
you prefer?” and I don’t have a preference. I love them both. I really
do … [Oldman is disconnected] Are you there? Have I lost you? How ironic. I’ve lost you and I’m talking into the darkness…
OLDMAN: Did you meet Julian Assange?
CUMBERBATCH: No, we didn’t meet. He didn’t want to meet because he didn’t want to condone the film, which I completely respect. In his predicament, he needs to be distanced from anything other than the truth his lawyers are seeking to harness around him—his version of events. He felt that the two accounts that the film were based on were poisonous and detrimental to his cause and the people involved in his cause, which was a hard thing to hear. It made me question what we were doing and why we were doing it, but I think we are justified, because, as I communicated to him, I think he’ll be surprised with how sympathetic the portrayal of him and WikiLeaks is. This is not a film that’s supposed to polarize people into galvanizing a one-sided argument; this is about opening up the debate, and there’s great sophistication on either side of the fence—the fence, in this film, being the U.S. State Department. But I’d love to meet the guy. I have a great deal of admiration for him, and I’ve made no secret of saying that before. I’m an actor playing him in a film, so of course I have empathy for his state of mind and beliefs. But I did my work remotely. I worked as if from a photograph rather than a life class. There’s an awful lot of material and footage about Julian. If you think there are a lot of websites about me, you should see how much footage there is about Julian and of Julian.
OLDMAN: Was he an interesting character to inhabit?
CUMBERBATCH: Oh, my god, yes. I think the challenge was to give something of him that no one has seen—which is probably, for him, going to be the hardest thing to watch. It’s me trying to reveal what isn’t in any of those interviews or his public persona. Whether I got that or not, I don’t know. He’s bound to have issue with it. But it’s a very rich tapestry, and at the center is this really enigmatic character. So to try and pin that down and inhabit someone who’s very far from me physically, emotionally, intellectually, culturally … He was brought up in Australia by a single parent and escaped a cult and has this brilliant, rebellious intellect that took him through the hacking world to become this frontman for the most extraordinarily revolutionary idea in media—this whistle-blowing website where data can be dumped anonymously and then disseminated by the public, free, and with no interference from any other intermediary. He’s quite a remarkable human being to try to pull off—to get the motivations and the instincts and emotional kind of undertones right. Most people only know him as the man who’s in his current predicament, the kind of tabloid version of him—the white-haired weirdo locked up in an embassy, wanted for rape. And actually there’s really something to celebrate about him and to explore about him, which is a lot richer than those broad brushstrokes. Bill Condon and I met, and he’s also just a brilliant man. In this film, he has made this near impossible, intellectual jigsaw puzzle. And I think it’s going to be a provoking and politically resonant, pertinent piece of work.
CUMBERBATCH: Gaffing away, talking about process and our jobs.
OLDMAN: No threat here.
CUMBERBATCH: I think we’d make great spies because of that, rather than [Guy] Burgess bumming around going, “I’m a spy,” and no one believing him. We’d be such obviously bad choices that it would kind of be a great double bluff.
OLDMAN: So, are you planning to return to the theater? [both laugh]
CUMBERBATCH: Well, right now I’m also prepping The Imitation Game, which is the film I’m doing about Alan Turing. But I’m planning to do something theater-wise next year, but I don’t know when, so I have to be a bit cagey about it.
OLDMAN: So you’ll be secretive about it.
CUMBERBATCH: Yeah, but it’s in the works at the moment.
OLDMAN: Well, as I see land receding and the ocean beckoning …
CUMBERBATCH: The call of the marlins.
OLDMAN: Let me as you one final question: So Benedict Cumberbatch, your films are on fire and you have to run in a save one scene …
CUMBERBATCH: Oh, god. A scene? Fucking hell.
OLDMAN: A scene.
CUMBERBATCH: Just my films? Or in a film in particular?
OLDMAN: Your work. What of your work would you grab from the fire?
CUMBERBATCH: Christ. That’s difficult. It’s a brilliant question, but I don’t know … One postcard moment for me, because there was such a resonance beneath it—and, Gary Oldman, this involves you—just at the end of Tinker, Tailor, where we pass each other in the office … I shouldn’t say the office; it’s not called the office …
OLDMAN: In the Circus.
CUMBERBATCH: In the Circus. We pass each other and there’s a knowing look. And just after I pass you, I smile, knowing what that means, knowing what we went through to achieve that, knowing what might be for both of us. Yeah, that moment means a lot to me. I suppose that’s definitely one of them. And there are others, but for very different reasons. Bits where I go, “Yeah, that’s okay. I can definitely live by that.” There are one or two deduction moments in Sherlock. There are moments, like, on the edge of the roof, as well, with John [Watson, played by Martin Freeman]. There is one whole scene in Parade’s End—because I love that character so, so dearly—that I would like to keep. It’s a moment in the second episode, I think, when I’m talking to Valentine, the woman I love and have a profound connection with, but I have to deny my feelings for her because of my sense of honor to my wife, my ever self-destructing, saboteuring wife. And it’s a scene where I tell her I’m going to war. It’s all a mess, but the scene is about what I am, who I am, what I stand for, what my country is. I will be very happy if they play that in my, sort of, “Here was an actor and here is something he did.” I’d be very happy about that moment being shown. Well, I’ll let you get back to your “We’re gonna need a bigger boat” moment.
OLDMAN: Yes, we’re going to need a bigger boat.
GARY OLDMAN IS A STAGE AND SCREEN ACTOR WHO HAS APPEARED IN FILMS SUCH AS SID & NANCY (1986), JFK (1991), BRAM STOKER’S DRACULA (1992), AND THE DARK KNIGHT TRILOGY. HE WILL APPEAR IN JOSEÌ PADILHA’S ROBOCOP, DUE OUT IN FEBRUARY 2014. SPECIAL THANKS: DEBBIE DAY.
OLDMAN: Did you meet Julian Assange?
CUMBERBATCH: No, we didn’t meet. He didn’t want to meet because he didn’t want to condone the film, which I completely respect. In his predicament, he needs to be distanced from anything other than the truth his lawyers are seeking to harness around him—his version of events. He felt that the two accounts that the film were based on were poisonous and detrimental to his cause and the people involved in his cause, which was a hard thing to hear. It made me question what we were doing and why we were doing it, but I think we are justified, because, as I communicated to him, I think he’ll be surprised with how sympathetic the portrayal of him and WikiLeaks is. This is not a film that’s supposed to polarize people into galvanizing a one-sided argument; this is about opening up the debate, and there’s great sophistication on either side of the fence—the fence, in this film, being the U.S. State Department. But I’d love to meet the guy. I have a great deal of admiration for him, and I’ve made no secret of saying that before. I’m an actor playing him in a film, so of course I have empathy for his state of mind and beliefs. But I did my work remotely. I worked as if from a photograph rather than a life class. There’s an awful lot of material and footage about Julian. If you think there are a lot of websites about me, you should see how much footage there is about Julian and of Julian.
OLDMAN: Was he an interesting character to inhabit?
CUMBERBATCH: Oh, my god, yes. I think the challenge was to give something of him that no one has seen—which is probably, for him, going to be the hardest thing to watch. It’s me trying to reveal what isn’t in any of those interviews or his public persona. Whether I got that or not, I don’t know. He’s bound to have issue with it. But it’s a very rich tapestry, and at the center is this really enigmatic character. So to try and pin that down and inhabit someone who’s very far from me physically, emotionally, intellectually, culturally … He was brought up in Australia by a single parent and escaped a cult and has this brilliant, rebellious intellect that took him through the hacking world to become this frontman for the most extraordinarily revolutionary idea in media—this whistle-blowing website where data can be dumped anonymously and then disseminated by the public, free, and with no interference from any other intermediary. He’s quite a remarkable human being to try to pull off—to get the motivations and the instincts and emotional kind of undertones right. Most people only know him as the man who’s in his current predicament, the kind of tabloid version of him—the white-haired weirdo locked up in an embassy, wanted for rape. And actually there’s really something to celebrate about him and to explore about him, which is a lot richer than those broad brushstrokes. Bill Condon and I met, and he’s also just a brilliant man. In this film, he has made this near impossible, intellectual jigsaw puzzle. And I think it’s going to be a provoking and politically resonant, pertinent piece of work.
CUMBERBATCH: Gaffing away, talking about process and our jobs.
OLDMAN: No threat here.
CUMBERBATCH: I think we’d make great spies because of that, rather than [Guy] Burgess bumming around going, “I’m a spy,” and no one believing him. We’d be such obviously bad choices that it would kind of be a great double bluff.
OLDMAN: So, are you planning to return to the theater? [both laugh]
CUMBERBATCH: Well, right now I’m also prepping The Imitation Game, which is the film I’m doing about Alan Turing. But I’m planning to do something theater-wise next year, but I don’t know when, so I have to be a bit cagey about it.
OLDMAN: So you’ll be secretive about it.
CUMBERBATCH: Yeah, but it’s in the works at the moment.
OLDMAN: Well, as I see land receding and the ocean beckoning …
CUMBERBATCH: The call of the marlins.
OLDMAN: Let me as you one final question: So Benedict Cumberbatch, your films are on fire and you have to run in a save one scene …
CUMBERBATCH: Oh, god. A scene? Fucking hell.
OLDMAN: A scene.
CUMBERBATCH: Just my films? Or in a film in particular?
OLDMAN: Your work. What of your work would you grab from the fire?
CUMBERBATCH: Christ. That’s difficult. It’s a brilliant question, but I don’t know … One postcard moment for me, because there was such a resonance beneath it—and, Gary Oldman, this involves you—just at the end of Tinker, Tailor, where we pass each other in the office … I shouldn’t say the office; it’s not called the office …
OLDMAN: In the Circus.
CUMBERBATCH: In the Circus. We pass each other and there’s a knowing look. And just after I pass you, I smile, knowing what that means, knowing what we went through to achieve that, knowing what might be for both of us. Yeah, that moment means a lot to me. I suppose that’s definitely one of them. And there are others, but for very different reasons. Bits where I go, “Yeah, that’s okay. I can definitely live by that.” There are one or two deduction moments in Sherlock. There are moments, like, on the edge of the roof, as well, with John [Watson, played by Martin Freeman]. There is one whole scene in Parade’s End—because I love that character so, so dearly—that I would like to keep. It’s a moment in the second episode, I think, when I’m talking to Valentine, the woman I love and have a profound connection with, but I have to deny my feelings for her because of my sense of honor to my wife, my ever self-destructing, saboteuring wife. And it’s a scene where I tell her I’m going to war. It’s all a mess, but the scene is about what I am, who I am, what I stand for, what my country is. I will be very happy if they play that in my, sort of, “Here was an actor and here is something he did.” I’d be very happy about that moment being shown. Well, I’ll let you get back to your “We’re gonna need a bigger boat” moment.
OLDMAN: Yes, we’re going to need a bigger boat.
GARY OLDMAN IS A STAGE AND SCREEN ACTOR WHO HAS APPEARED IN FILMS SUCH AS SID & NANCY (1986), JFK (1991), BRAM STOKER’S DRACULA (1992), AND THE DARK KNIGHT TRILOGY. HE WILL APPEAR IN JOSEÌ PADILHA’S ROBOCOP, DUE OUT IN FEBRUARY 2014. SPECIAL THANKS: DEBBIE DAY.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz