201. Interview Magazine rozmowa Benedicta z Tomem Hiddlestonem
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXYoeXIyGK1q9mCgPMmr9hVufvx39HmlEAZurOVSzLGgd6uYgSQCvLCcb41h1xezCgcgh0gNx7Y2OvsW0IJEbaw-dKGLcYVeG22FNMgo6uT65HP81lze9e3naL4_q4ZxK1zw8m9fvJPXZ1/s400/Tom-Hiddleston-2016-Cover-Interview-Magazine.jpg)
ale i o prowadzącym z nim rozmowę Benie :)
Benedict Cumberbatch rozmawia
z Tomem Hiddlestonem
Zdjęcia: Steven Klein
Wstęp:
Tom Hiddleston, absolwent prestiżowej Dragon School, Eton College, Cambridge i Royal Academy of Dramatic Art.
Dla
Toma życie jest na tyle dobre, że prowadzi do teorii spiskowych, jak na
przykład ta, że jest pierwszym w kolejce do zastąpienia Daniela Craiga w
roli Jamesa Bonda.
Gwiazda Toma jest w nieustannym trendzie wzrostowym od czasu kiedy został zaangażowany jako Loki w serii Marvela, począwszy od "Thora"
w 2011 w reżyserii Kenneth'a Branagh'a . Kinomani mogą dobrze pamiętać
aktora jako długowiecznego wampira Adama u boku Ewy granej przez Tildę
Swinton w filmie Jima Jarmuscha "Tylko kochankowie przeżyją" z
2014. Poszukiwacze talentów zapewne wypatrzyli go we wcześniejszych
występach teatralnych i telewizyjnych, jak choćby na przykład w filmie
BBC pt. "Wallander". W 2016 roku zagrał obok Hugh Lauriego w mini-serialu "Nocny recepcjonista", a w 2017 w filmach "Kong: Wyspa czaszki" i "Thor: Ragnarok".
W sierpniu 2016 roku, w czasie zdjęć w Australii, Hiddleston odebrał
telefon od swojego kolegi z planu Marvela, Benedicta Cumberbatcha, aby
porozmawiać o niebezpieczeństwach i potencjalnej mocy płynącej z bycia
na świeczniku.
Wywiad:
BENEDICT CUMBERBATCH: Jak wszyscy przeprowadzający wywiady po pierwsze chciałbym ci podziękować, Tom, za poświęcenie mi czasu.
TOM HIDDLESTON: [śmieje się] Dziękuję ci, Benedict. Myślę, że po prostu obydwaj wzajemnie powinniśmy sobie podziękować za poświęcony czas. Do końca życia.
CUMBERBATCH: A następnie, w brytyjskim stylu, powinniśmy prosić się nawzajem o wybaczenie, za wszystko.
HIDDLESTON: Przepraszam, że ci przeszkadzam.
CUMBERBATCH: To ja przepraszam bardziej.
HIDDLESTON: [śmieje się] Co powiesz o …
CUMBERBATCH: Czy to nie ja jestem dziennikarzem?
HIDDLESTON: Czuję się zakłopotany. [śmieje się]
CUMBERBATCH:
Myślę, że moja rola tutaj sprowadza się bardziej do rozmowy
przyjacielskiej niż dziennikarskiego wywiadu. Nie będzie żadnych
podkręconych piłek. Obiecuję. Ale żeby jakoś zacząć: jak to jest
zakładać włosy i rogi znowu pracując z Chrisem [Hemsworthem] na terenie
Krainy Kangurów z Taikiem [Waititi], twoim reżyserem?
HIDDLESTON: Cóż, to ekscytujące, bo nie grałem Lokiego od 4 lat. Ostatni raz nosiłem kostium na Comic Con w San Diego w 2013.
CUMBERBATCH: Żartujesz!?
HIDDLESTON:
I szczerze, najlepsze jest to, że znowu pracuję z Chrisem. Pierwszy raz
spotkałem go w domu Kenneth'a Branagh'a w Anglii w 2009 r. Byliśmy
dzieciakami na samym początku naszych dróg aktorskich. Natychmiast
złapaliśmy kontakt i to było niezwykłe dzielić z nim tą szaloną podróż
Marvela. W tym tygodniu na planie był Anthony Hopkins. A Taika Waititi
jest wspaniały. Znalazł sposób by uszanować wszystko co było, a zarazem
stworzyć swoją własną rzecz. I jest taki zabawny. Jego filmy - jeśli ich
nie widziałeś musisz poszukać "Co robimy w ukryciu" czy "Dzikie łowy" -
łączą w sobie żart, dobry humor i emocje. Są bardzo poruszające. Każdy
jest szczęśliwy. Oczywiście my jesteśmy na początku.
CUMBERBATCH: Ile jeszcze tygodni macie do przejścia ?
HIDDLESTON: Ja będę tu do początku listopada.
CUMBERBATCH:
Mam cię. Zostało ci trochę czasu żeby się wyciszyć. Masz australijską
zimę, która, rozumiem, jest cholernie ładna w porównaniu do angielskiej
zimy.
HIDDLESTON: [śmieje się] No tak mówią. Jesteśmy na
wybrzeżu Queensland i pomijając fakt, że słońce zachodzi tu bardzo
wcześnie i bardzo szybko, niebo jest tu błękitne i świeci słońce.
To lepsze dla mojej celtyckiej cery niż ich lato. Byłem tu, dokładnie w
tym samym miejscu, w styczniu kiedy robiliśmy "Konga Wyspę Czaszki" i było
pięknie, ale niewiarygodnie gorąco.
CUMBERBATCH:
O, to łagodne przejście: porozmawiajmy o tym, jakby to było twoim
ostatnim wypadzie. Miałeś dość trudne warunki, myślę, że kręciłeś w
wietnamskiej dżungli, a potem było gorące australijskie lato.
HIDDLESTON: Wietnam był niewiarygodny. Czułem się wielkim szczęściarzem mogąc wziąć udział w tej produkcji, być częścią podróżnego cyrku w takim wielkim filmie.... Mieliśmy zdjęcia w Oahu na Hawajach. I w Australii. No i w północnym Wietnamie w okolicach Hanoi, Ha Long Bay i Ninh Binh. Wiesz, najbardziej ekscytujące w tym krajobrazie wietnamskim było to, że było tam tylko niewiele osób. A ludzie, których spotkałem w Wietnamie byli przytłaczająco podekscytowani. Zaraz kiedy wylądowałem, Jordan Vogt-Roberts - reżyser, Brie [Larson], Sam(uel) Jackson, Alex Garcia [executive producer], no i ja, mieliśmy konferencję w Hanoi, zostaliśmy ugoszczeni przez ambasadora Stanów Zjednoczonych w Wietnamie. To była wielka chwila dla ich kraju. Wiele osób, które spotkaliśmy miało po raz pierwszy do czynienia z tak wielką produkcją, na taką skalę. W pewnych miejscach pomagaliśmy budować drogi, żebyśmy mogli dostać się ze sprzętem w wielkich ciężarówkach z napędem 4 na 4, tam gdzie potrzebowaliśmy. Pierwszego dnia pojawił się Sam, żeby kręcić prostą scenę z małą ilością dialogów, i pojawiło się tysiące osób, żeby popatrzeć. A po jakiejś godzinie znudzili się i mówili: "o, to wcale nie jest takie ciekawe, wracamy do swoich zajęć." Ale my wszyscy byliśmy wystawieni na to niezwykłe, zapierające dech w piersiach piękno tej ziemi.
CUMBERBATCH: O Boże, nie muszę chyba tego wszystkiego zapisywać?
HIDDLESTON: Zapiszesz to później?
CUMBERBATCH: Bo ja sobie tak zacząłem z tego europejskiego krajobrazu wyobrażać to, co opisujesz, z dala od pióra i papieru. Czuję się jakbym był w dżungli wietnamskiej. Będe bardzo szczęśliwy, jak tylko ktoś inny zajmie się pisaniem i nie będzie to moja edytorska odpowiedzialność. Tak więc, Tom, jesteś porównywalnie sugestywnym pisarzem i aktorem. Pamiętam taki napisany przez ciebie kawałek, który czytałem, opisujący pierwszy raz kiedy stawiłeś czoła ikonie kina King-Kongowi. Wiesz, masz reputację wielkiego miłośnika kina. Ale ja jestem ciekaw jakbyś miał możliwość przeniesienia się w czasie, to do jakiej ery w kinie chciałbyś się przenieść? Być częścią? Czy to byłby musical, czy neorealizm w powojennych Włoszech? A może film Spielberga w latach 80-tych?
HIDDLESTON: Są takie dwie wielkie ery filmu, które nieustannie bardzo szanuję. Jestem oczarowany i pełen podziwu dla nieprzerwanego tańca Freda Astaire'a i Ginger Rogers oraz Gene Kelly. Tam nie ma czegoś takiego jak "Naprawimy to później przy obróbce w postprodukcji". Oglądałem klip z filmu Swing Time [1936] i... Jak się nazywa ten z Deszczowej piosenki [1952]? “Make ‘Em Laugh”? A, Donald O’Connor! Oglądam te filmy z podziwem. To był zupełnie inny rodzaj przedstawienia. A drugi czas to lata 70-te.
CUMBERBATCH: Kiedy chłopcy z East Coast przejęli L.A. i studio system? Czasy Scorsese…?
HIDDLESTON: Wietnam był niewiarygodny. Czułem się wielkim szczęściarzem mogąc wziąć udział w tej produkcji, być częścią podróżnego cyrku w takim wielkim filmie.... Mieliśmy zdjęcia w Oahu na Hawajach. I w Australii. No i w północnym Wietnamie w okolicach Hanoi, Ha Long Bay i Ninh Binh. Wiesz, najbardziej ekscytujące w tym krajobrazie wietnamskim było to, że było tam tylko niewiele osób. A ludzie, których spotkałem w Wietnamie byli przytłaczająco podekscytowani. Zaraz kiedy wylądowałem, Jordan Vogt-Roberts - reżyser, Brie [Larson], Sam(uel) Jackson, Alex Garcia [executive producer], no i ja, mieliśmy konferencję w Hanoi, zostaliśmy ugoszczeni przez ambasadora Stanów Zjednoczonych w Wietnamie. To była wielka chwila dla ich kraju. Wiele osób, które spotkaliśmy miało po raz pierwszy do czynienia z tak wielką produkcją, na taką skalę. W pewnych miejscach pomagaliśmy budować drogi, żebyśmy mogli dostać się ze sprzętem w wielkich ciężarówkach z napędem 4 na 4, tam gdzie potrzebowaliśmy. Pierwszego dnia pojawił się Sam, żeby kręcić prostą scenę z małą ilością dialogów, i pojawiło się tysiące osób, żeby popatrzeć. A po jakiejś godzinie znudzili się i mówili: "o, to wcale nie jest takie ciekawe, wracamy do swoich zajęć." Ale my wszyscy byliśmy wystawieni na to niezwykłe, zapierające dech w piersiach piękno tej ziemi.
CUMBERBATCH: O Boże, nie muszę chyba tego wszystkiego zapisywać?
HIDDLESTON: Zapiszesz to później?
CUMBERBATCH: Bo ja sobie tak zacząłem z tego europejskiego krajobrazu wyobrażać to, co opisujesz, z dala od pióra i papieru. Czuję się jakbym był w dżungli wietnamskiej. Będe bardzo szczęśliwy, jak tylko ktoś inny zajmie się pisaniem i nie będzie to moja edytorska odpowiedzialność. Tak więc, Tom, jesteś porównywalnie sugestywnym pisarzem i aktorem. Pamiętam taki napisany przez ciebie kawałek, który czytałem, opisujący pierwszy raz kiedy stawiłeś czoła ikonie kina King-Kongowi. Wiesz, masz reputację wielkiego miłośnika kina. Ale ja jestem ciekaw jakbyś miał możliwość przeniesienia się w czasie, to do jakiej ery w kinie chciałbyś się przenieść? Być częścią? Czy to byłby musical, czy neorealizm w powojennych Włoszech? A może film Spielberga w latach 80-tych?
HIDDLESTON: Są takie dwie wielkie ery filmu, które nieustannie bardzo szanuję. Jestem oczarowany i pełen podziwu dla nieprzerwanego tańca Freda Astaire'a i Ginger Rogers oraz Gene Kelly. Tam nie ma czegoś takiego jak "Naprawimy to później przy obróbce w postprodukcji". Oglądałem klip z filmu Swing Time [1936] i... Jak się nazywa ten z Deszczowej piosenki [1952]? “Make ‘Em Laugh”? A, Donald O’Connor! Oglądam te filmy z podziwem. To był zupełnie inny rodzaj przedstawienia. A drugi czas to lata 70-te.
CUMBERBATCH: Kiedy chłopcy z East Coast przejęli L.A. i studio system? Czasy Scorsese…?
HIDDLESTON: Tak. Emocjonalna bezpośredniość, realizm i powaga kina wtedy. Taksówkarz [1976], Wściekły byk [1980], Czas apokalipsy [1979] …
CUMBERBATCH:
Całkowicie się zgadzam. Były bardzo istotne, wiele zmieniały, z
perspektywy czasu bardzo ważne. Udało się w nich zmaleźć złoty środek
pomiędzy rozrywką a sztuką.
HIDDLESTON: Tak też było, kiedy
Stanley Kubrick robił swoje nawiększe dzieło 2001 Odyseja kosmiczna",
która ukazała się w 1968 r. Kiedy lądowali na Księżycu w 69 czuli się,
jakby na prawdę tam byli ponieważ Kubrick dał im takie doświadczenie w
kinie. Właściwie Wymyślili tworzywa z NASA, kostiumy i rekwizyty, żeby
mieć rekwizyty które będą wyprzedzały swoje czasy. Chodzi mi o to, że to
napędziło rozwój filmów SF. A filmy, które robimy teraz ciągle
komunikują się z tamtymi filmami z tej niezwykłej epoki. Chociaż
jesteśmy winni myślenia kategoriami złowego wieku - pomysł z "O północy w
Paryżu".
CUMBERBATCH: A w tym samym czasie przyznajemy że, przez
minione dziesięć lat żyliśmy w złotym wieku długich form telewizyjnych,
seriali, w których teraz bierzesz udział. Kiedy w Zjednoczonym
Królestwie wszedł Nocny recepcjonista wszędzie można było spotkać
ludzi rozmawiających o nim.To po prostu było zupełnie przykuwające,
taki kolejny skarb w koronie BBC. Jak się pracowało z Susanne Bier
(reżyserka serialu)?
HIDDLESTON: To było świetne doświadczenie. To
było jakbyśmy robili sześciogodzinny film. Rozrysowaliśmy kadry i
rozpisaliśmy je jako 360 stronicowy scenariusz z jednym reżyserem.
Susanne była naszym kapitanem. Mieliśmy zdjęcia w Szwajcarii, Londynie,
Devon, Maroko i na Majorce, w takiej kolejności. Wyglądało, jakbyśmy
lwią część zrobili w Maroko, w Marrakeszu, gdzie nasze kairskie ujęcia
wnętrz miały miejsce i gdzie kręciliśmy rozróby Arabskiej Wiosny. W
Marrakeszu spędziliśmy siedem tygodni i musieliśmy w ciągu każdego dnia
zrobić bardzo dużo stron, gdzie ja pojawiałem się w niemal każdym
ujęciu, skacząc pomiędzy moimi tożsamościami - byłem Johnem Pine, Andrew
Birchem, Thomasem Quince'm i Jackiem Lindenem. Ktoś ostatnio mnie
zapytał jak to było- wrócić do telewizji, a ja się tak nie czułem.
Większa jest różnica dla odbiorcy, niż dla nas, tak myślę. I tym
bardziej dziwne, mówiąc o latach 70-tych, że Nocny recepcjonista
pierwotnie był przeznaczony dla Sydney'a Pollack'a [we wczesnych latach
90-tych] a on zlecił napisanie scenariusza Robertowi Towne. Ale finalnie
prawa wróciły do le Carré'a i jego synów Simon i Stephen
Cornwellów. Ale może jest gdzieś świat, w którym ta historia jest lepsza
w wersji ponad sześciogodzinnej niż ponad dwu. Nie wiem. A jak ty
myślisz? Jesteś kimś, kto przez wiele wiele lat równocześnie pracował
dla telewizji i dla dużego ekranu. Jeździliśmy konno następnego dnia po
tym jak kręciłeś pierwszy epizod Sherlocka emitowanego w BBC, spadałeś z
konia, ćwicząc do "Czasu wojny" [2011]. Pamiętam, jak Sherlock stał się tym niezwykłym fenomenem, którym się stało. I od wtedy zrobiłeś trzy sezony?
CUMBERBATCH: W sumie zrobiliśmy cztery sezony. I jeden odcinek specjalny, świąteczny...
HIDDLESTON: I jeszcze Zniewolony 12 Years a Slave [2013] potem Gra tajemnic [2014] i jeszcze milion innych rzeczy o których nawet nie myślę... To się po prostu nie kończy.
HIDDLESTON: No muszę być, inaczej nie mogę funkcjonować. To jest zmienne w zależności od pracy. Przy Kongu: Wyspie Czaszki
byliśmy cały czas na zewnątrz. Moja postać to były tropiciel SAS,
zasadniczo atletycznie zbudowany, więc zawsze byłem w stanie ot tak
sobie pobiegać by się pobudzić, kiedy stawałem się niemrawy.
CUMBERBATCH:
Czytałem, że Hugh Laurie wychwalał cię pod niebiosa opowiadając jak
twoja energia trzymała cały zespół na chodzie przez cały czas. Ale czy
nie miałeś czasem kłopotów z make-up'em czy z kostiumem? Pamiętam jak
widziałem zdjęcia ciebie biegającego z Chrisem w którymś miejscu na
Wyspie. I, do diabła, ten twój angielski uśmiech i czar, który masz i
który pozwala ci bezkarnie działać, podczas gdy normalnie ludzie dostają
to od charakteryzatora i kostiumografa.
HIDDLESTON: [śmieje się]
Wiem, że nie wszyscy to mają. Tak się po prostu dzieje. A co do
biegania jeśli tak pobiegam przed pracą czuję jakbym był do przodu na
cały dzień. Jakąkolwiek pracę muszę wykonać w kategoriach przygotowań,
badań, czy przemyśleń o ujęciu, albo postaci, to wszystko krystalizuje
się w tym momencie poranka. I czasem mam wtedy najlepsze pomysły.
Pamiętam, jak robiłem "Henry IV-część 1” dla The Hollow Crown,
serialu, w którym ty też występowałeś, rewelacyjnie zresztą. Mieliśmy
bardzo mało czasu i trzeba było robić główną scenę pomiędzy Henrykiem IV
i księciem Halem, kiedy książę jest wołany na dwór ojca, publicznie
zostaje mu udzielona reprymenda i jest upokorzony za oddalenie się z
Falstaffem. To niezwykła część napisana dla dwóch aktorów. Król Henryk
IV ma większą część do wypowiedzenia, w tym przypadku Jeremy Irons. I
pamiętam, myśląc po konkretnej kwestii, że powinien mnie uderzyć. To był
styczeń 2012, właśnie biegłem przez śnieg o piątej nad ranem, kiedy
nagle spadła na mnie ta myśl, że powinien po prostu mnie spoliczkować. I
ti jest dokładnie ten moment, kiedy budzi się w Halu ciężar
odpowiedzialności jako przyszłego króla. Cały ciężar poezji i słów
Szekspira. Przychodzi z tym uderzeniem w policzek.
CUMBERBATCH: To wielka chwila. To podobna chwila, tak myślę, kiedy
się oddycha czy medytuje czy w jodze. A bieganie to świetny sposób na
takie olśnienie. Jest coś takiego ruchomego w tobie, nie fizycznie, nie
chodzi o bieganie, ale... jesteś taki uważny, otwarty na to co się
dzieje wokół ciebie. Czy obawiasz się, że coś mogłoby stanąć na
przeszkodzie tego wyczucia? Mam na myśli, że to jest jak pytanie kogoś
kto wygląda na nieustraszonego czego się boi najbardziej. I nie musisz
odpowiadać, jeśli chcesz po prostu powiedz 'odpieprz się'. Możesz,
ponieważ jestem twoim przyjacielem.
HIDDLESTON: Dzięki, przyjacielu.
HIDDLESTON: Jestem z tego powodu bardzo dumny.
CUMBERBATCH: Powinieneś być.
HIDDLESTON: Jeśli już raz coś zobaczysz sumienie nakazuje ci działać. A po tym, co zobaczyłem w Południowym Sudanie nie było sposobu, żeby o tym nie mówić. Wspominałem ci już wcześniej, przypomina mi to niezwykłego laureata nagrody Nobla Harolda Pintera, który mówił o różnicy pomiędzy prawdą dramaturga, a prawdą obywatela. "Prawda w sztuce jest ulotna. Nigdy tak na prawdę jej nie znajdujesz, ale poszukiwania są nieustanne." Mówił też: "czasem czujesz że tą prawdę masz na wyciągnięcie ręki, a potem przelatuje ci przez palce i ją tracisz." Ale jako obywatel masz obowiązek pytać czy coś jest prawdą, czy fałszem. Pamiętam, jak na niego patrzyłem, kiedy o tym mówił, i czułem się bardzo zainspirowany.
CUMBERBATCH: Zgadzam się. Jak można zaprzeczyć tej sile rozpędu, którą widziałeś na własne oczy? Nie umiem sobie wyobrazić nawet jakie wrażenie na tobie musiało to wywrzeć. I to jest kolejna ważna strona naszego bycia pod ciągłą obserwacją, przypuszczenie, że skoro twoja praca, promowanie tego co robisz jest dostępne dla wszystkich to twoje prywatne życie też powinno takie być. I bez wchodzenia w większą debatę chciałbym powiedzieć, że nie zamierzam pytać o życie prywatne mojego przyjaciela tylko dlatego, że gdzieś wypłynęły jakieś niezamówione zdjęcia kogoś z pewnym kimś w pewnym związku, czy też po prostu razem. Nie zamierzam w to wchodzić. Te drzwi są zamknięte, drogi czytelniku.
HIDDLESTON: [chichocze] Dziękuję ci.
CUMBERBATCH:
Bardzo proszę. Wiem, że to samo zrobiłbyś dla mnie. A wracając do odpowiedzialności związanej z byciem na świeczniku, powiedziałeś, że jesteś niezmiernie wdzięcnzy za to wszystko czego się dzięki tej odpowiedzialności dowiedziałeś i za te wszystkie doświadczenia.
A czy jesteś wdzięczny za doświadczenia ze swojego dzieciństwa? Z czasów dojrzewania, albo teraz kiedy przekroczyłeś trzydziestkę?
HIDDLESTON: Jestem niezmiernie wdzięczny mojej mamie i tacie za moje szczęśliwe dzieciństwo. Teraz rozumiem niektóre rzeczy które byli w stanie mi zapewnić, że były ważne. Myślę, że te wczesne lata, pierwsza dekada życia to jest czas kształtowania człowieka w pewnym sensie. A poza tym jestem wdzięczny ludziom, którzy wierzyli we mnie, kiedy inni już przestali.A czy jesteś wdzięczny za doświadczenia ze swojego dzieciństwa? Z czasów dojrzewania, albo teraz kiedy przekroczyłeś trzydziestkę?
CUMBERBATCH: A czy masz jakiegoś guru w dramacie ze szkoły ,albo w ogóle współcześnie, z którym jako twoim reżyserem pracowałeś i któremu jesteś szczególnie wdzięczny?
HIDDLESTON: Był taki nauczyciel, nazywał się Charles Milne. Robiłem z nim Journey’s End na festiwalu w Edynburgu w 1999 roku (Edinburgh Festival Fringe). Miałem iść do Cambridge, a on napisał do mnie list: " Idź do Cambridge, i ciesz się. Wskakuj i ciesz się jazdą, doświadczaj tego. Ale może z drugiej strony pomyśl może o zostaniu aktorem." I takie momenty, kiedy ktoś umacnia twoją wiarę w siebie, są bardzo, bardzo rzadkie. Wdzięczny jestem także Kennethowi Branaghowi. Zrobił dla mnie bardzo dużo. W szczególnym momencie mojego życia wierzył we mnie bardzo mocno. Zawsze będę mu za to wdzięczny. Czyję się nawet wdzięczny za niepowodzenia.
CUMBERBATCH: To bardzo dobrze! Ale uważam, że radzisz sobie bardzo dobrze. Żałuję, że nie widziałem tej wersji Journey’s End. Myślę, że byłeś tam zabójczy.
HIDDLESTON: A ja myślę, że widziałem ciebie, jak grasz, kiedy jeszcze się nie znaliśmy.
CUMBERBATCH: Kiedy to było?
HIDDLESTON: W przedstawieniu Hedda Gabler. Jako George Tessman. Pamiętam to świetnie.
CUMBERBATCH: O rany. Spotkałem cię niewiele później. Tak myślę. Zaczynałeś grać w "Thorze" i pamiętam przyjęcie, jakie wtedy było. Nie będę wspominać, czyje przyjęcie to było, nieważne, ważne jest, że to było takie społeczne spotkanie i myślałem sobie "O Boże, ten człowiek lata!". A ty właśnie kończyłeś Otella, tak sądzę.
HIDDLESTON: Jakie miałeś uczucia dołączając do wszechświata Marvela?
CUMBERBATCH: Myślałem raczej że to fragment niż jakaś całość. Byłem na Comic-Conie i uważam, że to świetny sposób na oddanie fanom, przywrócenie tego, co napędza to wszystko. Byłem trochę przestraszony. Czułem się jakbym był w Pink Floyd.Tak zwyczajnie, "Hej, cześć", a wszyscy fani szaleją. Ta storna tego wszystkiego jest jakimś fenomenem i to wywołuje u mnie śmiech. I nie wiem, czy kiedykolwiek do tego przywyknę. Jestem ciekaw, jak to rozszerzy wszechświat. I ja też jestem częścią twojej załogi! To zadziwiający dobór aktorów. To jest najzabawniejsza ciężka praca jaką można wykonywać jako aktor, tak myślę. Oni na prawdę wiedzą jak właściwie cię traktować. A materiał jest wymagający, dowcipny i jest wiele zabawnego do zrobienia. Doktor Strange jest złożoną, zabawną a także ekscytującą postacią.
HIDDLESTON: Mój przyjacielu, dzięki, że to robisz.
CUMBERBATCH: Nie ma sprawy. Dbaj o siebie.
HIDDLESTON: I wszystkiego najlepszego!!! (Tom życzył Benowi z urodzinowo)
CUMBERBATCH: Bardzo ci dziękuję. Życzę ci słodkich snów, tam, po drugiej stronie świata, na drugiej półkuli. Do zobaczenia w Londynie!
Komentarze