201. Interview Magazine rozmowa Benedicta z Tomem Hiddlestonem

Wywiad opublikowany 24.09.2016 r. w Interview Magazine. Zamieszczam, bo z rozmowy wiele można dowiedzieć się o Tomie,
ale i o prowadzącym z nim rozmowę Benie :)

Benedict Cumberbatch rozmawia
z Tomem Hiddlestonem

Zdjęcia: Steven Klein
Wstęp:
Tom Hiddleston, absolwent prestiżowej Dragon School, Eton College, Cambridge i Royal Academy of Dramatic Art.

Dla Toma życie jest na tyle dobre, że prowadzi do teorii spiskowych, jak na przykład ta, że jest pierwszym w kolejce do zastąpienia Daniela Craiga w roli Jamesa Bonda.
Gwiazda Toma jest w nieustannym trendzie wzrostowym od czasu kiedy został zaangażowany jako Loki w serii Marvela, począwszy od "Thora" w 2011 w reżyserii Kenneth'a Branagh'a . Kinomani mogą dobrze pamiętać aktora jako długowiecznego wampira Adama u boku Ewy granej przez Tildę Swinton w filmie Jima Jarmuscha "Tylko kochankowie przeżyją" z 2014. Poszukiwacze talentów zapewne wypatrzyli go we wcześniejszych występach teatralnych i telewizyjnych, jak choćby na przykład w filmie BBC pt. "Wallander". W 2016 roku zagrał obok Hugh Lauriego w mini-serialu "Nocny recepcjonista", a w 2017 w filmach "Kong: Wyspa czaszki" i "Thor: Ragnarok".



W sierpniu 2016 roku, w czasie zdjęć w Australii, Hiddleston odebrał telefon od swojego kolegi z planu Marvela, Benedicta Cumberbatcha, aby porozmawiać o niebezpieczeństwach i potencjalnej mocy płynącej z bycia na świeczniku.

Wywiad:
BENEDICT CUMBERBATCH: Jak wszyscy przeprowadzający wywiady po pierwsze chciałbym ci podziękować, Tom, za poświęcenie mi czasu.
TOM HIDDLESTON: [śmieje się] Dziękuję ci, Benedict. Myślę, że po prostu obydwaj wzajemnie powinniśmy sobie podziękować za poświęcony czas. Do końca życia.
CUMBERBATCH: A następnie, w brytyjskim stylu, powinniśmy prosić się nawzajem o wybaczenie, za wszystko.
HIDDLESTON: Przepraszam, że ci przeszkadzam.
CUMBERBATCH: To ja przepraszam bardziej.
HIDDLESTON: [śmieje się] Co powiesz o …
CUMBERBATCH: Czy to nie ja jestem dziennikarzem?
HIDDLESTON: Czuję się zakłopotany. [śmieje się]
CUMBERBATCH: Myślę, że moja rola tutaj sprowadza się bardziej do rozmowy przyjacielskiej niż dziennikarskiego wywiadu.  Nie będzie żadnych podkręconych piłek. Obiecuję. Ale żeby jakoś zacząć: jak to jest zakładać włosy i rogi znowu pracując z Chrisem [Hemsworthem] na terenie Krainy Kangurów z Taikiem [Waititi], twoim reżyserem?
HIDDLESTON: Cóż, to ekscytujące, bo nie grałem Lokiego od 4 lat. Ostatni raz nosiłem kostium na Comic Con w San Diego w 2013.
CUMBERBATCH: Żartujesz!?
HIDDLESTON: I szczerze, najlepsze jest to, że znowu pracuję z Chrisem. Pierwszy raz spotkałem go w domu Kenneth'a Branagh'a w Anglii w 2009 r. Byliśmy dzieciakami na samym początku naszych dróg aktorskich. Natychmiast złapaliśmy kontakt i to było niezwykłe dzielić z nim tą szaloną podróż Marvela. W tym tygodniu na planie był Anthony Hopkins. A Taika Waititi jest wspaniały. Znalazł sposób by uszanować wszystko co było, a zarazem stworzyć swoją własną rzecz. I jest taki zabawny. Jego filmy - jeśli ich nie widziałeś musisz poszukać "Co robimy w ukryciu" czy "Dzikie łowy" - łączą w sobie żart, dobry humor i emocje. Są bardzo poruszające. Każdy jest szczęśliwy. Oczywiście my jesteśmy na początku.
CUMBERBATCH: Ile jeszcze tygodni macie do przejścia ?
HIDDLESTON: Ja będę tu do początku listopada.
CUMBERBATCH: Mam cię. Zostało ci trochę czasu żeby się wyciszyć. Masz australijską zimę, która, rozumiem, jest cholernie ładna w porównaniu do angielskiej zimy.
HIDDLESTON: [śmieje się] No tak mówią. Jesteśmy na wybrzeżu Queensland i pomijając fakt, że słońce zachodzi tu bardzo wcześnie i bardzo szybko, niebo jest tu błękitne i świeci słońce. To lepsze dla mojej celtyckiej cery niż ich lato. Byłem tu, dokładnie w tym samym miejscu, w styczniu kiedy robiliśmy "Konga Wyspę Czaszki" i było pięknie, ale niewiarygodnie gorąco.



CUMBERBATCH: O, to łagodne przejście: porozmawiajmy o tym, jakby to było twoim ostatnim wypadzie. Miałeś dość trudne warunki, myślę, że kręciłeś w wietnamskiej dżungli, a potem było gorące australijskie lato.
HIDDLESTON: Wietnam był niewiarygodny. Czułem się wielkim szczęściarzem mogąc wziąć udział w tej produkcji, być częścią podróżnego cyrku w takim wielkim filmie.... Mieliśmy zdjęcia w Oahu na Hawajach. I w Australii. No i w północnym Wietnamie w okolicach Hanoi, Ha Long Bay i Ninh Binh. Wiesz, najbardziej ekscytujące w tym krajobrazie wietnamskim było to, że było tam tylko niewiele osób. A ludzie, których spotkałem w Wietnamie byli przytłaczająco podekscytowani. Zaraz kiedy wylądowałem, Jordan Vogt-Roberts - reżyser, Brie [Larson], Sam(uel) Jackson, Alex Garcia [executive producer], no i ja, mieliśmy konferencję w Hanoi, zostaliśmy ugoszczeni przez ambasadora Stanów Zjednoczonych w Wietnamie. To była wielka chwila dla ich kraju. Wiele osób, które spotkaliśmy miało po raz pierwszy do czynienia z tak wielką produkcją, na taką skalę. W pewnych miejscach pomagaliśmy budować drogi, żebyśmy mogli dostać się ze sprzętem w wielkich ciężarówkach z napędem 4 na 4, tam gdzie potrzebowaliśmy. Pierwszego dnia pojawił się Sam, żeby kręcić prostą scenę z małą ilością dialogów, i pojawiło się tysiące osób, żeby popatrzeć. A po jakiejś godzinie znudzili się i mówili: "o, to wcale nie jest takie ciekawe, wracamy do swoich zajęć." Ale my wszyscy byliśmy wystawieni na to niezwykłe, zapierające dech w piersiach piękno tej ziemi.
CUMBERBATCH: O Boże, nie muszę chyba tego wszystkiego zapisywać?
HIDDLESTON: Zapiszesz to później?
CUMBERBATCH: Bo ja sobie tak zacząłem z tego europejskiego krajobrazu wyobrażać to, co opisujesz, z dala od pióra i papieru. Czuję się jakbym był w dżungli wietnamskiej. Będe bardzo szczęśliwy, jak tylko ktoś inny zajmie się pisaniem i nie będzie to moja edytorska odpowiedzialność. Tak więc, Tom, jesteś porównywalnie sugestywnym pisarzem i aktorem. Pamiętam taki napisany przez ciebie kawałek, który czytałem, opisujący pierwszy raz kiedy stawiłeś czoła ikonie kina King-Kongowi. Wiesz, masz reputację wielkiego miłośnika kina. Ale ja jestem ciekaw jakbyś miał możliwość przeniesienia się w czasie, to do jakiej ery w kinie chciałbyś się przenieść? Być częścią? Czy to byłby musical, czy neorealizm w powojennych Włoszech? A może film Spielberga w latach 80-tych?
HIDDLESTON: Są takie dwie wielkie ery filmu, które nieustannie bardzo szanuję. Jestem oczarowany i pełen podziwu dla nieprzerwanego tańca Freda Astaire'a i Ginger Rogers oraz Gene Kelly. Tam nie ma czegoś takiego jak "Naprawimy to później przy obróbce w postprodukcji". Oglądałem klip z filmu Swing Time [1936] i... Jak się nazywa ten z Deszczowej piosenki [1952]? “Make ‘Em Laugh”? A, Donald O’Connor! Oglądam te filmy z podziwem. To był zupełnie inny rodzaj przedstawienia. A drugi czas to lata 70-te.
CUMBERBATCH: Kiedy chłopcy z East Coast przejęli  L.A. i studio system? Czasy Scorsese…?
HIDDLESTON: Tak. Emocjonalna bezpośredniość, realizm i powaga kina wtedy. Taksówkarz [1976], Wściekły byk [1980], Czas apokalipsy [1979] …



CUMBERBATCH: Całkowicie się zgadzam. Były bardzo istotne, wiele zmieniały, z perspektywy czasu bardzo ważne. Udało się w nich zmaleźć złoty środek pomiędzy rozrywką a sztuką.
HIDDLESTON: Tak też było, kiedy Stanley Kubrick robił swoje nawiększe dzieło 2001 Odyseja kosmiczna", która ukazała się w 1968 r. Kiedy lądowali na Księżycu w 69 czuli się, jakby na prawdę tam byli ponieważ Kubrick dał im takie doświadczenie w kinie. Właściwie Wymyślili tworzywa z NASA, kostiumy i rekwizyty, żeby mieć rekwizyty które będą wyprzedzały swoje czasy. Chodzi mi o to, że to napędziło rozwój filmów SF. A filmy, które robimy teraz ciągle komunikują się z tamtymi filmami z tej niezwykłej epoki. Chociaż jesteśmy winni myślenia kategoriami złowego wieku - pomysł z "O północy w Paryżu".
CUMBERBATCH: A w tym samym czasie przyznajemy że, przez minione dziesięć lat żyliśmy w złotym wieku długich form telewizyjnych, seriali, w których teraz bierzesz udział. Kiedy w Zjednoczonym Królestwie wszedł Nocny recepcjonista wszędzie można było spotkać ludzi rozmawiających o nim.To po prostu było zupełnie przykuwające, taki kolejny skarb w koronie BBC. Jak się pracowało z Susanne Bier (reżyserka serialu)?
HIDDLESTON: To było świetne doświadczenie. To było jakbyśmy robili sześciogodzinny film. Rozrysowaliśmy kadry i rozpisaliśmy je jako 360 stronicowy scenariusz z jednym reżyserem. Susanne była naszym kapitanem. Mieliśmy zdjęcia w Szwajcarii, Londynie, Devon, Maroko i na Majorce, w takiej kolejności. Wyglądało, jakbyśmy lwią część zrobili w Maroko, w Marrakeszu, gdzie nasze kairskie ujęcia wnętrz miały miejsce i gdzie kręciliśmy rozróby Arabskiej Wiosny. W Marrakeszu spędziliśmy siedem tygodni i musieliśmy w ciągu każdego dnia zrobić bardzo dużo stron, gdzie ja pojawiałem się w niemal każdym ujęciu, skacząc pomiędzy moimi tożsamościami - byłem Johnem Pine, Andrew Birchem, Thomasem Quince'm i Jackiem Lindenem. Ktoś ostatnio mnie zapytał jak to było- wrócić do telewizji, a ja się tak nie czułem. Większa jest różnica dla odbiorcy, niż dla nas, tak myślę. I tym bardziej dziwne, mówiąc o latach 70-tych, że Nocny recepcjonista pierwotnie był przeznaczony dla Sydney'a Pollack'a [we wczesnych latach 90-tych] a on zlecił napisanie scenariusza Robertowi Towne. Ale finalnie prawa wróciły do le Carré'a i jego synów Simon i Stephen Cornwellów. Ale może jest gdzieś świat, w którym ta historia jest lepsza w wersji ponad sześciogodzinnej niż ponad dwu. Nie wiem. A jak ty myślisz? Jesteś kimś, kto przez wiele wiele lat równocześnie pracował dla telewizji i dla dużego ekranu. Jeździliśmy konno następnego dnia po tym jak kręciłeś pierwszy epizod Sherlocka emitowanego w BBC, spadałeś z konia, ćwicząc do "Czasu wojny" [2011]. Pamiętam, jak Sherlock stał się tym niezwykłym fenomenem, którym się stało. I od wtedy zrobiłeś trzy sezony?
CUMBERBATCH: W sumie zrobiliśmy cztery sezony. I  jeden odcinek specjalny, świąteczny...
HIDDLESTON: I jeszcze Zniewolony 12 Years a Slave [2013] potem Gra tajemnic [2014] i jeszcze milion innych rzeczy o których nawet nie myślę... To się po prostu nie kończy.
CUMBERBATCH: Na szczęście teraz się zatrzymałem i mam możliwość porozmawiać z tobą, mój przyjacielu, co jest bardzo miłe, mimo, że nasze słowa są nagrywane i drukowane. Powinniśmy pogadać, kiedy się rozłączymy. Przepraszam za to, ale niektóre rzeczy wykraczają poza granice. Myślę, że film i telewizja żywią się sobą wzajemnie. To bardziej kwestia w postrzeganiu widza niż samego aktora. Są pewne specyficzne wymagania, szczególnie w telewizji i sam zauważasz, to głównie wymagania budżetowe. Ograniczenia czasowe, ale finansowe bardziej niż jakiekolwiek inne, to można zauważyć. Ale ambicja pisania i na szczęście potem sposób przekazu stają się coraz lepsze i lepsze, ponieważ wszyscy chcemy się prześcigiwać, zawsze wyprzedzać o krok dla oczekującej i wymagającej publiczności.
HIDDLESTON: A co myślisz o powracaniu do postaci? Jak Sherlock, czy Loki jako przeciwieństwo jej tworzenia po raz pierwszy?
CUMBERBATCH: Myślę, że trzeba do tego podchodzić na takim samym poziomie twórczym. Są rzeczy które już są dane, które już ustanowiłeś, i oczywiście, wizualnie, pewne ikoniczne cechy które nie mogą być usunięte, jak pewna czapka, czy pewien płaszcz w moim przypadku. Wiem, że walczyłeś z rogami, i chciałem o tym z tobą porozmawiać, jeśli możesz o tym porozmawiać. Coś umiera, jeśli nie czujesz odkrywania na nowo. To ciekawe. Ja rzeczywiście cieszę się tym. Myślę, że nie robiłbym tego, gdyby tekst nie był dobry, gdybym nie został poproszony, żeby zrobić cośz postacią. To na prawdę zależy od tego, jakie są przeszkody, a jakie cele. Jeśli są bardzo ciekawe to możesz przyjąć do gry nową taktykę. I myślę, że postaci powinny być takimi otwartymi księgami pustymi ramami. Z Lokim na kształt boga intrygi można zrobić wiele rzeczy. A detektyw konsultant który nagle zna kung fu i mówi różnymi językami lub językiem migowym... Jest tak wiele zasobów do wykorzystania. Tak długo, jak długo jest praca do zrobienia, i jak jesteś z tym oswojony. Jestem ciekaw czy podobnie byłoby z odtworzeniem roli klasycznej na scenie. Na przykład musiałbym zrobić Hamleta jeszcze raz gdzieś indziej, jak byto było? Ten sam tekst, te same trudne kwestie, ta sama postać którą grasz. Nic się nie zmieniło poza kontekstem...
Czy masz jakieś duchowe odniesienie w swoim codziennym życiu? Kiedy rozwiązujesz codzienne problemy, czy wpadasz w rutynę? Rodzaj mantry, czy czegoś takiego?
HIDDLESTON: Musisz coś zrobić, nawet jeśli chodzi o rozpoczęcie dnia. Ja stosuję muzykę. I bieganie. Odczuwam to kiedy pracuję, jeśli zacznę dzień od biegania - na zewnątrz, nie w sali, tylko ja gdzieś tam, na własnych nogach, które mnie niosą... To jest coś co trzeba zrobić po prostu żyjąc na świecie i wyrzucając z własnej głowy.
CUMBERBATCH: Jesteś zdyscyplinowany w kwestii chodzenia spać i potem wstawania żeby ćwiczyć?
HIDDLESTON: No muszę być, inaczej nie mogę funkcjonować. To jest zmienne w zależności od pracy. Przy Kongu: Wyspie Czaszki byliśmy cały czas na zewnątrz. Moja postać to były tropiciel SAS, zasadniczo atletycznie zbudowany, więc zawsze byłem w stanie ot tak sobie pobiegać by się pobudzić, kiedy stawałem się niemrawy.
CUMBERBATCH: Czytałem, że Hugh Laurie wychwalał cię pod niebiosa opowiadając jak twoja energia trzymała cały zespół na chodzie przez cały czas. Ale czy nie miałeś czasem kłopotów z make-up'em czy z kostiumem? Pamiętam jak widziałem zdjęcia ciebie biegającego z Chrisem w którymś miejscu na Wyspie. I, do diabła, ten twój angielski uśmiech i czar, który masz i który pozwala ci bezkarnie działać, podczas gdy normalnie ludzie dostają to od charakteryzatora i kostiumografa.
HIDDLESTON: [śmieje się] Wiem, że nie wszyscy to mają. Tak się po prostu dzieje. A co do biegania jeśli tak pobiegam przed pracą czuję jakbym był do przodu na cały dzień. Jakąkolwiek pracę muszę wykonać w kategoriach przygotowań, badań, czy przemyśleń o ujęciu, albo postaci, to wszystko krystalizuje się w tym momencie poranka. I czasem mam wtedy najlepsze pomysły. Pamiętam, jak robiłem "Henry IV-część 1” dla The Hollow Crown, serialu, w którym ty też występowałeś, rewelacyjnie zresztą. Mieliśmy bardzo mało czasu i trzeba było robić główną scenę pomiędzy Henrykiem IV i księciem Halem, kiedy książę jest wołany na dwór ojca, publicznie zostaje mu udzielona reprymenda i jest upokorzony za oddalenie się z Falstaffem. To niezwykła część napisana dla dwóch aktorów. Król Henryk IV ma większą część do wypowiedzenia, w tym przypadku Jeremy Irons. I pamiętam, myśląc po konkretnej kwestii, że powinien mnie uderzyć. To był styczeń 2012, właśnie biegłem przez śnieg o piątej nad ranem, kiedy nagle spadła na mnie ta myśl, że powinien po prostu mnie spoliczkować. I ti jest dokładnie ten moment, kiedy budzi się w Halu ciężar  odpowiedzialności jako przyszłego króla. Cały ciężar poezji i słów Szekspira. Przychodzi z tym uderzeniem w policzek.



CUMBERBATCH: To wielka chwila. To podobna chwila, tak myślę, kiedy się oddycha czy medytuje czy  w jodze. A bieganie to świetny sposób na takie olśnienie. Jest coś takiego ruchomego w tobie, nie fizycznie, nie chodzi o bieganie, ale... jesteś taki uważny, otwarty na to co się dzieje wokół ciebie. Czy obawiasz się, że coś mogłoby stanąć na przeszkodzie tego wyczucia? Mam na myśli, że to jest jak pytanie kogoś kto wygląda na nieustraszonego czego się boi najbardziej. I nie musisz odpowiadać, jeśli chcesz po prostu powiedz 'odpieprz się'. Możesz, ponieważ jestem twoim przyjacielem.
HIDDLESTON: Dzięki, przyjacielu.
CUMBERBATCH: Czy powinienem ci powiedzieć o moich obawach, w czasie kiedy ty obmyślasz swoją odpowiedź?
HIDDLESTON: Tak, powiedz mi swoje, a ja powiem ci moje.
CUMBERBATCH: Upływ czasu. I to jest stricte związane z momentem kiedy zostałem ojcem, mając coś poza mną co jest bardziej istotne niż ja, na czym się skupiam. To było gwałtowne przebudzenie, chwila, kiedy się urodził. I w każdym momencie, kiedy go trzymam, żeby popatrzeć na coś tak nowego, a potem na tego mijającego 40-letniego mnie w lustrze. "Wow, na prawdę chcę być obok, widzieć twoje dzieci."
HIDDLESTON: U mnie podobnie. Czuję strach patrząc wstecz i żałując że nie zrobiłem różnych rzeczy. To ciekawe. Czytałem taki niezwykły artykuł o książce, wiele lat temu, napisanej przez australijską pielęgniarkę która jest specjalistką w opiece paliatywnej. Jej praca polegała na pomocy ludziom w odchodzeniu, w uśmierzaniu bólu. W związku z tym ta kobieta spędzała wiele czasu z ludźmi w ich ostatnich dniach, tygodniach. I czuła się bardzo poruszona tym zgromadzonym doświadczeniem, ponieważ słyszała ludzi mówiących bardzo podobne rzeczy. Najdziwniejsze, że na szczycie listy kwestii było: "Żałuję, że nie pracowałem tak ciężko."
CUMBERBATCH: To duże wyzwanie pogodzić się z tym.
HIDDLESTON: Rodzina całkowicie przywraca równowagę, ale jak sobie radzisz z realizacją tego w życiu? Próbujesz znaleźć więcej czasu teraz pomiędzy projektami?
CUMBERBATCH: Robię większe przerwy. Może to kwestia starzenia się, ale nie chcę przegapić pewnych rzeczy. Mamy niesamowity przywilej wykonywania tego zawodu, ale czasem niestety z dala od domu. Mam wtedy wrażenie, że jestem z dala od swojego własnego życia. Chcę być lepszy w utrzymywaniu kontaktu...
HIDDLESTON: Więc tej książce o australijskiej pielęgniarce zostało wymienionych pięć żali, tęsknot, ludzi, że czegoś nie zrobili, to były:
żałuję, że nie pracowałem dość ciężko;
żałuję, że nie miałem odwagi żyć prawdziwym życiem dla siebie, a nie tak, jak oczekiwali tego ode mnie inni;
żałuję, że nie miałem odwagi wyrazić swoje uczucia;
żałuję, że nie utrzymywałem kontaktu z przyjaciółmi,
i ostatnie:
żałuję, że nie pozwoliłem sobie być szczęśliwszym.
To niezwykła lista tego jak pójść w życiu we własny sposób, prawda?
CUMBERBATCH: To jest świetna lista dla ciebie. I niezwykła dla mnie. Myślę, że dla każdego kto dużo pracuje i kto często jest poza domem. Myślę o niesamowitości naszego zawodu, że przyjmujemy te wymyślone okoliczności siebie jako kogoś innego, w zmyślonym świecie, o którym potem musimy mówić i opowiadać publiczności. To forma projekcji tego, co nie w pełni jest tobą, nie może być bo w innym wypadku nie byłoby po prostu nic co zostałoby w domu do czego się wraca.
Ale jak potem wracasz od tej osoby, którą byłeś publicznie? Czy jest coś szczególnego co pozwala ci wrócić do kogoś, kto jest Tomem? Czy to jest dom? Rodzina? Może przyjaciele? A może ćwiczenia?
HIDDLESTON: Po prostu wracm do domu. Dosłownie i w przenośni. Do Londynu. Kiedy skończyłem "Nocnego recepcjonistę" uzmysłowiłem sobie, że przez 75 dni więcej godzin byłem Jonathanem Pine niż sobą.
CUMBERBATCH: To na pewno ma wpływ na ciebie, nie sądzisz?
HIDDLESTON: Yeah. Wchodzisz w tą postać, na jej miejsce. Najlepszą rzeczą którą mogłem zrobić to po przylocie do domu pójść do mojej siostry na jej przyjęcie zaręczynowe. Byłem otoczony rodziną. I oni byli tak krzepiący. I potem po prostu... prowadzę takie nudne życie. Plączę się, czytam książki które miałem przeczytać ale nie było czasu...
CUMBERBATCH: Pamiętasz? Zostałem w twoim domu...
HIDDLESTON: [śmieje się] Tak. Plączę się, nadrabiam zaległości, idę na kawę, czytam gazetę, spędzam czas z moją mamą i tatą...
CUMBERBATCH: Zrobiłeś fantastyczną robotę dla UNICEF-u. Czytałem, co napisałeś o swoich doświadczeniach na misji rozpoznawczej dwa albo trzy lata temu w Gwinei, w Afryce. Opisałeś to jako bardzo kształtujące doświadczenie dla ciebie. Czujesz w tym jakąś odpowiedzialność, że możesz mówić głośno do ludzi?
HIDDLESTON: Powiem tak. Mój osobisty wkład w postać Pine'a był wielki. Hugh Laurie, który uwielbiał "Nocnego recepcjonistę" od jakichś już 20-lat, powiedział, że określa Pine'a jako straconą duszę, która szuka motywu. A przez zwykły przypadek tydzień wcześniej zanim miałem zacząć zdjęcia do serialu poleciałem do Południowego Sudanu z UNICEF-em żeby zrobić dokument na temat skutków wywołanych przez wojnę która tam ma miejsce nawet teraz. Skutków dla niewinnych dzieci ... Południowy Sudan jest najmłodszym narodem na naszej planecie. Jego niepodległość została zadeklarowana od 2011 roku. A w połowie grudnia 2013 roku pomiędzy prezydentem i wiceprezydentem rozpoczęły się poważne kłótnie, które podzieliły kraj etnicznie. Zrobiłem dokument o tym, jak rekrutuje się dzieci do wojska, co jest pogwałceniem praw człowieka. Zobaczyłem państwo mocno zmilitaryzowane i zapytałem sam siebie skąd ta broń się bierze? Tam jest tyle ubóstwa idesperacji i jeszcze każda strona militarnie wyposażona. Jak to się stało? No i wróciłem z Południowego Sudanu jako świadek, z pierwszej ręki, tej przemocy, z jakiej profity czrepie Richard Roper w "Nocnym menadżerze". I pamiętam kolację z Johnem le Carré, kiedy mu opowiedziałem o Południowym Sudanie, jak bezsilny się czułem. Czułem jak bezsilne jest to młode społeczeństwo, mieszkańcy, jak są rozdarci w tej wojnie domowej. Więc wracając do tematu, gniew moralny Pine'a jest moim gniewem. A le Carré nachylił się i powiedział po prostu "Wykorzystaj to, wykorzystaj." Świat do którego dorosłem w tej chwili staje się coraz bardziej poruszający i niepokojący. Wszędzie jest tyle nierówności, wszędzie są podziały i martwię się tym. Myślę, że każdy się przejmuje. Chciałbym żebyśmy byli dla siebie bardziej przyzwoici. Wiele się nauczyłem na temat odpowiedzialności i trzymania się tego w co wierzę, ponieważ ja stanowię platformę, ja mam głos i mogę to przekazać innym. Jest taka czerwona linia, granica, za którą zachowanie innych traktowane jest już jako niedopuszczalne i musimy stanąć w obronie szczególnie dzieci. One nie są winne, o nic nie prosiły. A przy okazji, zdaję sobie sprawę z mojego braku możliwości sprawienia istotnej różnicy. Nie jestem lekarzem. Nie mogę wpłynąć na politykę innego państwa. Nie mogę budować szkół. Nie znam się na inżynierii chemicznej by stworzyć proteiny zapobiegające ostremu niedożywieniu.
Ale mogę o tym mówić, i ty też możesz.
Jest taki świetny chirurg David Nott, który pojechał do Aleppo w 2013, zanim jeszcze zaczęło się o Aleppo mówić, i leczył dzieci i ofiary wojny w Syrii. To było niesamowite słyszeć o jego odwadze. Jako osoba, która została poproszona by zostać ambasadorem UNICEF-u czuję odpowiedzialność żeby troszczyć się o te dzieci. Bo nikt o nie nie dba. Więc ja się staram. I to jest bardzo cienka granica, bo jestem aktorem. I mam tę możliwość mówienia. Jestem pod wpływem ludzi, którzy mają odwagę i robili to na długo przede mną.
CUMBERBATCH: Bardzo łatwo jest być cynicznym w sprawach, które są poza naszymi możliwościami, jak mówisz. Nie jesteśmy wolontariuszami UNCEFu, ani personelem kampusów dla uchodźców. Nie jesteśmy policją ani politykami. Ale myślę, przy odrobinie zaangażowania albo poszukiwań albo zapoznania się ze sprawą możemy naświetlać te tematy ludziom, którzy się tym zajmują, jak właśnie ci z UNICEFu, w terenie. I to jest ważna rzecz. Wolałbym raczej być za to skrytykowany niż milczeć w obliczu cierpienia, które jest boleśnie oczywiste dla wszystkich. Gdziekolwiek, czy to w Syrii czy w Sudanie.
HIDDLESTON: Jestem z tego powodu bardzo dumny.
CUMBERBATCH: Powinieneś być.
HIDDLESTON: Jeśli już raz coś zobaczysz sumienie nakazuje ci działać. A po tym, co zobaczyłem w Południowym Sudanie nie było sposobu, żeby o tym nie mówić. Wspominałem ci już wcześniej, przypomina mi to niezwykłego laureata nagrody Nobla Harolda Pintera, który mówił o różnicy pomiędzy prawdą dramaturga, a prawdą obywatela. "Prawda w sztuce jest ulotna. Nigdy tak na prawdę jej nie znajdujesz, ale poszukiwania są nieustanne." Mówił też: "czasem czujesz że tą prawdę masz na wyciągnięcie ręki, a potem przelatuje ci przez palce i ją tracisz." Ale jako obywatel masz obowiązek pytać czy coś jest prawdą, czy fałszem. Pamiętam, jak na niego patrzyłem, kiedy o tym mówił, i czułem się bardzo zainspirowany.
CUMBERBATCH: Zgadzam się. Jak można zaprzeczyć tej sile rozpędu, którą widziałeś na własne oczy? Nie umiem sobie wyobrazić nawet jakie wrażenie na tobie musiało to wywrzeć. I to jest kolejna ważna strona naszego bycia pod ciągłą obserwacją, przypuszczenie, że skoro twoja praca, promowanie tego co robisz jest dostępne dla wszystkich to twoje prywatne życie też powinno takie być. I bez wchodzenia w większą debatę chciałbym powiedzieć, że nie zamierzam pytać o życie prywatne mojego przyjaciela tylko dlatego, że gdzieś wypłynęły jakieś niezamówione zdjęcia kogoś z pewnym kimś w pewnym związku, czy też po prostu razem. Nie zamierzam w to wchodzić. Te drzwi są zamknięte, drogi czytelniku.
HIDDLESTON: [chichocze] Dziękuję ci.
CUMBERBATCH: Bardzo proszę. Wiem, że to samo zrobiłbyś dla mnie. A wracając do odpowiedzialności związanej z byciem na świeczniku, powiedziałeś, że jesteś niezmiernie wdzięcnzy za to wszystko czego się dzięki tej odpowiedzialności dowiedziałeś i za te wszystkie doświadczenia.
A czy jesteś wdzięczny za doświadczenia ze swojego dzieciństwa? Z czasów dojrzewania, albo teraz kiedy przekroczyłeś trzydziestkę?
HIDDLESTON: Jestem niezmiernie wdzięczny mojej mamie i tacie za moje szczęśliwe dzieciństwo. Teraz rozumiem niektóre rzeczy które byli w stanie mi zapewnić, że były ważne. Myślę, że te wczesne lata, pierwsza dekada życia to jest czas kształtowania człowieka w pewnym sensie. A poza tym jestem wdzięczny ludziom, którzy wierzyli we mnie, kiedy inni już przestali.
CUMBERBATCH: A czy masz jakiegoś guru w dramacie ze szkoły ,albo w ogóle współcześnie, z którym jako twoim reżyserem pracowałeś  i któremu jesteś szczególnie wdzięczny?
HIDDLESTON: Był taki nauczyciel, nazywał się Charles Milne. Robiłem z nim Journey’s End na festiwalu w Edynburgu w 1999 roku (Edinburgh Festival Fringe). Miałem iść do Cambridge, a on napisał do mnie list: " Idź do Cambridge, i ciesz się. Wskakuj i ciesz się jazdą, doświadczaj tego. Ale może z drugiej strony pomyśl może o zostaniu aktorem." I takie momenty, kiedy ktoś umacnia twoją wiarę w siebie, są bardzo, bardzo rzadkie. Wdzięczny jestem także Kennethowi Branaghowi. Zrobił dla mnie bardzo dużo. W szczególnym momencie mojego życia wierzył we mnie bardzo mocno. Zawsze będę mu za to wdzięczny. Czyję się nawet wdzięczny za niepowodzenia.
CUMBERBATCH: To bardzo dobrze! Ale uważam, że radzisz sobie bardzo dobrze. Żałuję, że nie widziałem tej wersji Journey’s End. Myślę, że byłeś tam zabójczy.
HIDDLESTON: A ja myślę, że widziałem ciebie, jak grasz, kiedy jeszcze się nie znaliśmy.
CUMBERBATCH: Kiedy to było?
HIDDLESTON: W przedstawieniu Hedda Gabler. Jako George Tessman. Pamiętam to świetnie.
CUMBERBATCH: O rany. Spotkałem cię niewiele później. Tak myślę. Zaczynałeś grać w "Thorze" i pamiętam przyjęcie, jakie wtedy było. Nie będę wspominać, czyje przyjęcie to było, nieważne, ważne jest, że to było takie społeczne spotkanie i myślałem sobie "O Boże, ten człowiek lata!". A ty właśnie kończyłeś Otella, tak sądzę.
HIDDLESTON: Jakie miałeś uczucia dołączając do wszechświata Marvela?
CUMBERBATCH: Myślałem raczej że to fragment niż jakaś całość. Byłem na Comic-Conie i uważam, że to świetny sposób na oddanie fanom, przywrócenie tego, co napędza to wszystko. Byłem trochę przestraszony. Czułem się jakbym był w Pink Floyd.Tak zwyczajnie, "Hej, cześć", a wszyscy fani szaleją. Ta storna tego wszystkiego jest jakimś fenomenem i to wywołuje u mnie śmiech. I nie wiem, czy kiedykolwiek do tego przywyknę. Jestem ciekaw, jak to rozszerzy wszechświat. I ja też jestem częścią twojej załogi! To zadziwiający dobór aktorów. To jest najzabawniejsza ciężka praca jaką można wykonywać jako aktor, tak myślę. Oni na prawdę wiedzą jak właściwie cię traktować. A materiał jest wymagający, dowcipny i jest wiele zabawnego do zrobienia. Doktor Strange jest złożoną, zabawną a także ekscytującą postacią.
HIDDLESTON: Mój przyjacielu, dzięki, że to robisz.
CUMBERBATCH: Nie ma sprawy. Dbaj o siebie.
HIDDLESTON: I wszystkiego najlepszego!!! (Tom życzył Benowi z urodzinowo)
CUMBERBATCH: Bardzo ci dziękuję. Życzę ci słodkich snów, tam, po drugiej stronie świata, na drugiej półkuli. Do zobaczenia w Londynie! 

Komentarze