583. Wywiad i sesja dla NME

Na podstawie artykułu w NME:

Początek nie wskazuje, żeby na temat Benedicta Timothyego Carltona Cumberbatcha miało być coś bardzo fajnego. Urodzony w zachodnim Londynie, uczył się w szkole publicznej. Jego rodzice aktorami estradowymi. Jest postrzegany niesamowcie angielsko w czasach, kiedy jest to zdecydowanie nie na miejscu. Jest on znany z grania mózgowców, lekko nerdowatych postaci, takich jak Sherlock czy marvelowski Doctor Strange.
 
 zdjęcia: Gavin Bond

Kiedy go spotykamy, w wystawnym apartamencie hotelowym w centrum Londynu, również nie robi szczególnego wrażenia. Owinięty w marynarski szalik, w zielonej pikowanej kurtce, wygląda, jakby był przeziębiony (nie jest, tylko z pobliskiego okna dobiega chłodny przeciąg antyCOVIDowy) Ma też niebieskie okulary przeciwsłoneczne na receptę, które wywołują u niego zakłopotanie. "Nie próbuję być jak Bono" - mówi. "Mam [problemy z oczami] w mojej rodzinie. Nie można sprawy ignorować."

To bardzo Milhouse'owe posunięcie, zaczynać rozmowę od swoich okularów. A jednak, pod koniec naszej długiej rozmowy o motocyklach, muzyce i najlepszych klubach techno w Manchesterze, nie mamy wątpliwości. Benedict Cumberbatch jest naprawdę bardzo fajny. Zdecydowanie fajniejszy niż Bono. 

Na początek jego nowy film "The Power Of The Dog" - daleka od wyrafinowanych tematów Hawkinga i biografii Alana Turinga The Imitation Game, adaptacja Jane Campion powieści Thomasa Savage'a z 1967 roku, w której Cumberbatch gra Phila Burbanka, kowboja z lat 20-tych, który wraz z bratem George'em (Jesse Plemons) prowadzi ranczo w Montanie. Jeździ konno, walczy, pasie bydło, a nawet gra na banjo. 

Cumberbatch wyznaje: "Opanowanie połowy utworu zajęło mi dużo czasu", po czym szczegółowo opisuje trudny okres przedprodukcyjny, w którym żonglował obowiązkami związanymi z opieką nad dziećmi i regularnymi lekcjami online u "trzeciego najlepszego" banjo playera na świecie. "Byłoby genialnie, gdybym mógł grać covery - rzeczy takie jak 'Smells Like Teen Spirit' - ale niestety nie jestem aż tak dobry".

Kiedy w końcu dotarli do wiejskiej części Nowej Zelandii i rozpoczęli zdjęcia, zrobiło się dość intensywnie. Cumberbatch wszedł w postać na całego: nie mył się, na planie stale pozostawał w swojej roli i nie reagował, gdy ktoś zwracał się do niego Benedict. Kolejnymi zadaniami było pływanie nago w rzece, pokrywanie ciała błotem i całodzienne palenie papierosów bez filtra. Jego nagroda za wystawienie się na próbę? Zatrucie nikotyną - trzykrotnie (The Guardian).

W pewnym momencie w filmie brat Phila George, przyprowadza do domu swoją nową żonę (Rose, grana przez Kirsten Dunst), a kruchy spokój Phila zostaje złamany. Wspomnienia o traumatycznym wydarzeniu z przeszłości powracają, więc okrutnie dokucza Rose, aż ta popada w alkoholizm.

"Nie chciałem być wredny dla Kirsten, musiałem wczuć się w postać" - mówi Cumberbatch o ich relacji. "Więc nie rozmawiałem z nią na planie. Ona była taka sama. Byliśmy negatywem dla pozytywów drugiej strony. Odpychaliśmy siebie nawzajem"

Efektem tej wzajemnie uzgodnionej wredności jest znacznie bardziej nieprzyjemny Cumberbatch, niż ten którego widzieliśmy do tej pory. Niesamowicie uzdolniony, a jednocześnie emocjonalnie sparaliżowany Phil jest grany jak torturowana gwiazda rocka, która cierpi dla swojej sztuki. Choć w tym przypadku nie pisze piosenek indie z depresyjnymi tekstami, ale zajmuje się sianokosami, struganiem drewnianych figurek i zaplataniem grubego sznura z prawdziwego końskiego włosia. Coś jak Farma Clarksona, ale bez żartów.

Bedictowi Cumberbatchowi nie są obce gwiazdy rocka. Przyjaźni się z gitarzystą Radiohead, Jonnym Greenwoodem, który stworzył muzykę do filmu "The Power Of The Dog" i opowiada o ich niezręcznym pierwszym spotkaniu.

"[Producent Radiohead] Nigel Godrich i [reżyser Last Night In Soho] Edgar Wright przyszli zobaczyć mnie w Hamlecie", wspomina Cumberbatch o swoim sławnym występie scenicznym w teatrze Barbican w 2015 roku. "Po wszystkim przyszli za kulisy i odbyliśmy miłą, długą rozmowę".

"Powiedziałem Nigelowi: 'Jestem wielkim fanem Radiohead, nie spodziewałem się, żeby któryś z chłopaków chciał przyjść i zobaczyć Szekspira? Więc Jonny i Thom [Yorke] przyszli jednego razu na przedstawienie, a potem rozmawialiśmy za kulisami. Byłem bardzo zdenerwowany, bo nie był to najlepszy występ. Cały zakłopotany patrzyłem w ziemię. Ale oni też! A Thom mruczał: "Tak, jesteśmy wielkimi fanami Sherlocka..." Wszyscy kręcili i gapili się w ziemię. To było takie dziwne!"

Cumberbatch, jak się okazuje, jest całkiem niezły w rzucaniu nazwiskami. Poza spotkaniem z "chłopakami z Radiohead", opowiada nam o tym, jak został zaczepiony przez Teda Dansona na rozdaniu Oskarów ("po prostu oszalał"), wpadł na Buzza Aldrina ("słodki człowiek"), surfował z Fleą ("kolejny sławny muzyk") i dostał pieczęć aprobaty od Jacka Nicholsona ("po prostu spojrzał na mnie, uniósł brwi i kibicował mi z drugiego końca sali").
 

Był również na kilku bardzo dobrych koncertach na przestrzeni lat, w tym Radiohead na trasie A Moon Shaped Pool - i na definiującym epokę Glastonbury headline'owym koncercie Pulp w 1995 roku, kiedy to w ostatniej chwili zastąpili The Stone Roses, bo John Squire spadł z roweru. "Kurwa, zdmuchnęli dach z nieba" - wspomina.

Cumberbatch po raz pierwszy zetknął się z muzyką jako nastolatek w latach 90-tych, oklejając ściany swojej sypialni w szkole z internatem plakatami Ride, Franka Blacka i Davida Bowiego. "Byłem zbuntowanym nastolatkiem... bardzo lubiłem NME" - mówi. "To był środek Britpopu. Więc zdecydowanie byłem częścią tego podziału 'Blur czy Oasis?'"  - Jest z drużyny fanów Blur, gdyby ktoś się zastanawiał.

Potem Cumberbatch studiował dramaturgię na Victoria University w Manchesterze, gdzie odkrył legendarną imprezową scenę tego miasta. "Przez długi czas byłem bardzo, bardzo zainteresowany techno. To był mój zestaw na studiach" - mówi. "Często chodziłem do klubów, działo się mnóstwo różnych bezsensów. Lubiłem Havok w piątki, bo po prostu uwielbiałam tańczyć." Tu uderza się dłonią w kolano, jak zawsze, gdy wygłasza kwestię, w którą naprawdę wierzy. "Nadal tak jest." 

Jeśli wizja spoconego Alana Turinga, który w szaleństwie schodzi do acid house o 3 nad ranem, wydaje się dziwna, to dlatego, że tak jest. Ale to tylko jedna z niespodziewanych ciekawostek z młodości Cumberbatcha. Zanim stał się "Sherlockiem z serialu" Benedict żył pełnią życia.

Podczas swojej przerwy w nauce spędził pięć miesięcy, ucząc języka angielskiego tybetańskich mnichów w klasztorze we wschodnich Himalajach w Indiach. Uważa to doświadczenie za klucz do swojego późniejszego sukcesu i twierdzi, że spokój, którego nauczył się dzięki medytacji transcendentalnej, uczynił go lepszym aktorem. Podczas nieco mniej relaksującej podróży w 2005 roku, Cumberbatch został uprowadzony po tym jak pękła opona w ich samochodzie w RPA, upchnięto go w bagażniku samochodu i zmuszono do błagania o życie przed uzbrojonymi porywaczami.

"Nauczyło mnie to, że na świat przychodzisz tak samo jak go opuszczasz - na własną rękę. To sprawiło, że chcę żyć mniej zwyczajnie" - mówił wcześniej. "Zawsze będę pamiętał, że [kiedy pękła opona] w radio leciało 'How to Disappear Completely' Radiohead".

Reakcja Cumberbatcha na to drastyczne zdarzenie jest inspirująca. Nie wycofał się w głąb siebie, jak niektórzy z nas rozpamiętując lub zapaść się w przerażony, użalający się nad sobą bałagan, wszedł na "adrenalinowy przester". Skakał ze spadochronem. Jeździł na motocyklach. Latał balonem. Jest to typowy przykład człowieka, który od najmłodszych lat miał mieć wszystko podsuwane, ale udało mu się chwycić życie obiema rękami.
 

Szesnaście lat po tych traumatycznych godzinach życie Cumberbatcha jest całkowicie inne. Jest teraz megagwiazdą. W 2010 roku pojawił się na planie Sherlocka, a ostatnie półtorej dekady spędził skacząc między przebojowymi produkcjami (Star Trek, Hobbit, Marvel), a nagradzanymi dramatami (Black Mass - Pakt z diabłem, The Hollow Crown, Patrick Melrose). Wybiera role w uznanych projektach o wybitnych Brytyjczykach. Niektóre z nich, jak "Hawking" czy "Brexit: The Uncivil War" z 2019 roku, w którym zagrał mało wówczas znanego Dominica Cummingsa, cieszą się drugim życiem. Cummings stał się jedną z najsłynniejszych politycznych twarzy w kraju wkrótce po tym, jak Cumberbatch go sportretował - a po śmierci Stephena Hawkinga trzy lata temu nastąpił gwałtowny wzrost oglądalności filmu telewizyjnego Cumberbatcha z 2004 roku. Czy to po prostu szczęście - czy też część strategii?

"Nie pomyślałem o tym. To bardzo cyniczne spostrzeżenie" - mówi, uśmiechając się. "Grałem z wieloma ludźmi, którzy odeszli. To ciekawa teoria, ale ja lubię, gdy rzeczy mają swoje życie w danej chwili. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnę, jest to, by ludzie oglądali filmy tylko wtedy, gdy się ich do tego popchnie!"

Naturalnie był zszokowany, gdy zobaczył Cummingsa pojawiającego się na pierwszych stronach wszystkich gazet: "Nie mogłem w to uwierzyć. Wywołałem z Jamesem Grahamem te wydarzenia. Wszystko. Wygrana Borisa, to wszystko. A potem pojawił się COVID i pomyślałem: "To się robi zbyt dramatyczne, żeby dramatyzować" To jest dziwaczne."

Przez COVID Cumberbatch ma bardzo pracowity okres. Zaległości, które powstały, gdy kina musiały zostać zamknięte podczas lockdownu, oznaczają, że w ciągu najbliższych sześciu miesięcy wyjdą aż cztery filmy: najpierw The Power Of The Dog, kolejny biopic The Electrical Life Of Louis Wain, a następnie dwa filmy Marvela (Spider-Man: No Way Home i Doctor Strange in the Multiverse of Madness).

Spośród filmów ten o Louisie Wainie jest dla aktora szczególnie wyjątkowy, ponieważ dał Cumberbatchowi okazję do ponownego spotkania z Nickiem Cave'em. Para poznała się podczas charytatywnej imprezy czytelniczej Letters Live w 2013 roku, ale od tamtej pory nie pracowała razem. Cumberbatch nie ma żadnych wspólnych scen z Cave'em, który gra autora science-fiction H.G. Wellsa, ale był na planie gdy składano ukłon dla rockmana. "To najfajniejszy człowiek na świecie. Uwielbiam go", mówi Benedict. "Nick podszedł do mnie po wszystkim i zapytał [Cumberbatch przyjmuje akcent z Aussie] 'Is this alriiiiiiight? Naprawdę nie wiem, co robić" Powiedziałem mu tylko, żeby był sobą. I w filmie jest Nickiem Cavem. Wypowiada słowa H.G. Wellsa, ale tak naprawdę to Nick Cave".

Interesujący jest sposób, w jaki Cumberbatch opowiada o gwiazdach rocka, które poznał i uważa za swoich przyjaciół. Nie wydaje mu się, że jest na tym samym poziomie. Być może jest to pokora przed kamerą, ale jego komentarze na temat aktorów często odwołują się do porównań. Kiedy wspomina o muzykach, używa słów takich jak "uwielbienie" i "geniusz". Aktorstwo to dla niego praca. Muzyka jest wyższą sztuką. Następnym krokiem, można by pomyśleć, byłoby połączenie tych dwóch elementów w czymś takim jak Rocketman czy Bohemian Rhapsody.

"Jest kilka gwiazd rocka, które chciałbym zagrać" - mówi tajemniczo, a lazurowe okulary przeciwsłoneczne dobrze ukrywają jego myśli. "Ale nie sądzę, że to się stanie, ani nie zamierzam mówić kogo. Musisz zgadnąć."

A co z chłopakami z Radiohead?

"Nie sądzę, by chcieli, by ich życie przerobiono na film. Byłby to dość dziwny film, a kocham ich słowo daję. Nie, nie w tej chwili, ale wiesz..., zobaczymy." 
Benedict Cumberbatch jako Thom Yorke? To by było naprawdę fajne.

Komentarze