168. Buddyjskie życie Benedicta - artykuły z Lion's Roar

Tekst powstał na podstawie artykułów z 2016 roku zamieszczonych w buddyjskim magazynie Lion's Roar.

Jak Benedict Cumberbatch odnalazł buddyzm. 


Benedict zagrał Sherlocka i Alana Turinga i ma teraz pewnie jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy na ziemi. Rok temu wchodził do kin jego Doctor Strange, powracający w nowym filmie Marvela Thor: Ragnarok.
Benedict Cumberbatch uważa się za Buddystę i nawet przypisuje część sukcesu czasom, które spędził w tybetańskim buddyjskim klasztorze.

Po tym jak Benedict skończył szkołę, wyjechał do klasztoru w Indiach, gdzie ucząc mnichów angielskiego dowiedział się więcej o buddyźmie.
“Zawsze byłem zafascynowany medytacją i tym, co ona oznacza.” Więc zdecydował się na kilkudniowe odosobnienie. “To było niesamowite, kiedy pozostając tak nieruchomym i skupionym na kontemplacji świadomość odbioru zmysłami wzrasta i staje się wyostrzona. Bezruch jest główną częścią, esencją medytacji.”
Dziś Benedict określa się jako buddysta, w sensie filozoficznym, i używa swoich doświadczeń w zawodzie aktora. „Czasem jako aktor szukasz nieskończoności” mówi. „Jeśli się będziesz tego trzymać, jeśli to zapamiętasz w chaosie, to cię zakotwiczy i da ci zdolność i łatwość.”
Cumberbatch mówi także o doświadczeniu otarcia się o śmierć, czego nauczył się o życiu od tybetańskich mnichów a także o podnieceniu powrotem do Indii w związku z kręceniem Strange'a.

Buddyjskie życie BenedictaCumberbatcha


Na podstawie rozmowy Dominika Wellsa z Benedictem.

Odegranie ról van Gogha, Alana Turinga, Serlocka czy Hameta sprawiło, że Benedict
jest jednym ze sławniejszych aktorów. Mimo tego pozostaje gościem z poczuciem humoru, rozsądnym i potrafiącym współczuć. Opowiada o tym, jaką rolę w jego karierze i życiu odegrał buddyzm. Ucieszył się z okazji by odświeżyć swoje buddyjskie powiązania w trakcie pobytu w tybetańskim klasztorze w Nepalu w trakcie pracy nad „Doktorem Strange”.


Duchowość i sztuka, nawet w tak rzekomo bezdusznym i zakręconym na punkcie pieniędzy miejscu jakim jest Hollywood, są blisko powiązane. Jak może człowiek twórczy nie próbować zrozumieć głębszego znaczenia kryjącego się w naszej egzystencji?
  
Kiedy rozmawiałem z Georgem Lucasem powiedział, że kiedy jeszcze nie było poduszek powietrznych w czasie wypadku samochodowego zostałby wyrzucony przez okno auta, ale uratowały go zapięte pasy. To wydarzenie spowodowało, że postanowił wziąć życie w swoje ręce i zacząć szukać sukcesu w kręceniu filmów. Duchowe przebudzenie znalazło wyraz w Mocy, mistycznym wyobrażeniu równowagi, która owładnęła świat „Gwiezdnych wojen”.
  
David Lynch, którego filmy wyglądają jak przelotne sny chwycone i wrzucone na duży ekran, powiedział, że unikał psychoterapii ponieważ bał się, że to wpłynie na jego kreatywność, ale on jest niestrudzonym orędownikiem medytacji transcendentalnej.
  
Tymczasem historia Benedicta jest zupełnie inna. Bardziej uderzająca. W kilka lat po zagraniu roli współczesnego Sherlocka Holmesa, fenomenalnego sukcesu telewizji BBC, ten myślący obiekt kobiecych westchnień stał się rozpoznawalny jako jeden z najlepszych brytyjskich aktorów. Pojawił się w takich hitach jak „Star Trek W ciemność” i „Hobbit”, w prestiżowym „Zniewolony 12 Years a Slave” oraz w „Grze tajemnic”. Ostatnio (pamiętamy, że to artykuł z 2016 r.) zauroczył londyńską scenę swoim wykonaniem Szekspirowskiego Hamleta.
  
Część krytyków przypisuje ten sukces nauce, którą Benedict odebrał w LAMDA (Londyńska Akademia Muzyki i Sztuk Dramatycznych ) jednej z najznakomitszych i najbardziej szanowanych szkół na świecie. Albo temu, że przed Sherlockiem dziesięć lat spędził nieszczególnie doceniany biegając pomiędzy teatrem a telewizją i grając takie role jak Stephena Hawkinga (na 10 lat przed tym, kiedy jego przyjaciel Eddie Redmayne dostał Oscara za tą samą rolę), czy też podejrzanego milionera w „Pokucie”.

Ale kiedy spotykam aktora on uważa, że jego sukces wiąże się z przed-uniwersytecką roczną przerwą, którą spędził wśród tybetańskich mnichów w buddyjskim klasztorze niedaleko Darjeeling w Indiach, ucząc angielskiego.
   
"Zawsze byłem zafascynowany medytacją i jej znaczeniem" powiedział Benedict. "W Indiach udałem się na odosobnienie z lamą - kilka dni  rozważań, żeby wyklarować i oczyścić umysł - wśród tuzina innych ludzi. To było niesamowite. I tak jakby wypłynąłem stamtąd po dwóch tygodniach. Kiedy się jest takim nieruchomym i rozmyślającym, kontemplującym, twoja świadomość czuciowa jest podwyższona i bardziej wyostrzona. Jesteś skupiony. Docierasz w szczegółach do punktu w którym powinieneś się zatrzymać na chwilę. To na prawdę było niezwykłe."
"Spokój jest najważniejszy w graniu," kontynuował Ben, "więc miałem już pewną wprawę w koncentrowaniu. Trudno jest znaleźć punkt skupienia, zwłaszcza pomiędzy czymś w rodzaju zagubionych owieczek w migotającym, błyszczącym świecie nowoczesnych technologii."
Jego buddyjski trening, stwierdza, był szczególnie istotny przy wcielaniu się w definiującą jego karierę rolę Sherlocka:
"Sherlock Holmes to interesująca postać"  wyjaśnia. "Jest kimś kto musi wiele rzeczy zepchnąć na bok. Ma sposoby na zamknięcie się na dźwięki docierające do niego zewsząd, jak kiepskie granie na skrzypcach. A jednym ze sposobów jest bycie nieuprzejmym dla ludzi i nieustanne mówienie im, żeby się zamknęli."
"Myślę, że jest podobieństwo w aktorstwie, że musisz być w stanie odrzucić to, co rozprasza. Miałem kilka takich nokautujących momentów, na przykład w czasie nocnego pokazu dla prasy sztuki "The City" Martina Crimpa (2008). Wśród publiczności telefon dzwonił przez jakieś pięć minut. To wymagało szalonej koncentracji!"
  
Rozmowa z Cumberbatchem to przyjemność: jest ożywiony, wyraża się obrazowo, wykorzystuje szeroką paletę odgłosów, kiedy opowiada anegdotę.
"To taka rozmowa przy kawie," przeprasza w pewnym momencie, kiedy mówi non stop od dziesięciu minut. "Próbuję upchać za wiele, nie mówię w ten sposób cały czas, bo moje związki z ludźmi by nie przetrwały!"



Ale jest głębszy powód tego, że podchodząc bardzo poważnie do swojego rzemiosła nie bierze siebie zbyt poważnie, dlaczego będąc tak znanym i popularnym pozostał jednym z milszych i najbardziej nienaruszonych wśród głównych gwiazd biznesu. To właśnie tybetańscy mnisi nauczyli go że nie trzeba być nudnym żeby być poważnym w swojej profesji czy duchowości, że humor jest nieodzowną i niezbędną częścią życia.
"Byli zadziwiająco ciepli, inteligentni i zabawni ludzie" wspomina Cumberbatch z uśmiechem.
"I ciężko się ich uczyło angielskiego. Zbudowałem tablicę, której żaden wcześniejszy nauczyciel nie zrobił. Z dwunastoma mnichami w pomieszczeniu, z rozpiętością wieku od ośmiu do czterdziestu lat, to było całkiem ważne. System nagroda-kara, słodkie-brak słodkiego, albo gra-nie gra działał całkiem dobrze. Ale oni nauczyli mnie o wiele więcej niż ja mógłbym nauczyć ich."
  
"Jak dokładnie tam było?" spytałem.
"Nauczyli mnie wiele na temat prostoty ludzkiej natury, ale także jej człowieczeństwa, i że niepoważne poczucie humoru jest potrzebne żeby żyć pełnią życia duchowego."
I nie trzeba czekać na specyficzny przykład: "Był taki moment, kiedy dwa wściekłe psy kręciły się razem, wiły na dziedzińcu z całym jazgotem. 'proszę pana. proszę pana, proszę przyjść, szybko!' zawołali. Okazało się, że te psy zwarły się ze sobą i wyglądały jak pushmi-pullyu, ta dwugłowa postać z Doktora Doolittle. a mnisi leżeli na podłodze i śmiali się nad tymi szalejącymi w bólu i śmieszności stworzeniami. To było zabawne. Żeby te psy rozdzielić oblali je wodą, ale wcześniej wyglądali, jakby wołali 'zrób zdjęcie!'" Cudowne!"
Benedict śmieje się do siebie wspominając tą chwilę, a jego entuzjazm jest zaraźliwy. Tak na prawdę jest tylko jeden moment w czasie tej rozmowy, kiedy śmiech milknie. To wtedy, kiedy przypomina wstrząsające doświadczenie kiedy otarł się o śmierć. To doświadczenie otwarło mu umysł i wielką chęć na chwytanie życia pełnymi garściami.
  
Benedict Cumberbatch kręcił dla BBC miniserial To the Ends of the Earth - Na koniec świata w południowej Afryce w 2005 roku. W tym to czasie samochód z nim i jego przyjacielem został porwany przez sześciu uzbrojonych w karabiny mężczyzn. Związano mu ręce, wrzucono do bagażnika i wywieziono na boczne drogi. 
Kiedy samochód się zatrzymał wyciągnięto go i rozkazano upaść na kolana obok przyjaciół ze szmacianymi workami okrywającym głowę. Był święcie przekonany, że zostaną zastrzeleni. Jedyne co mu przychodziło do głowy to mówić do tych mężczyzn z bronią, że to będzie głupota strzelać do nich, że będą musieli się jakoś pozbyć martwego angielskiego aktora i że to tylko stworzy im problemy. To autentycznie musiało być przedstawienie jego życia, ponieważ porywacze odstąpili od swoich zamiarów i ulotnili się.
Po tym Benedict mówi do mnie: "Ześwirowałem wtedy. Dotarłem na koniec świata w Namibii i doszedłem do tego momentu z adrenaliną w Swapismund, gdzie kręcono nowe odcinki The Prisoner.
Jeśli przeżyjesz moment, kiedy zmuszą cię do stanięcia oko w oko ze śmiercią to masz coś w rodzaju: "o, w porządku, skoro miałem tylko swoje własne towarzystwo na początku i na końcu życia, to równie dobrze mogę zrobić kilka szalonych rzeczy na własną rękę."
"To była, tak myślę, reakcja odwrotna na strach przed otwartą przestrzenią, czy początek uznawania wartości narzucanych z zewnątrz za swoje, albo na udręczenie - dość jest tego w mojej pracy! Nie chciałem żeby ten mały incydent obrzydził mi piękno Afryki. Chciałem znowu być częścią zespołu a nie bać się ich."
To była bardzo światła odpowiedź na wydarzenie, które kogoś mogło przecież emocjonalnie okaleczyć. I że te wydarzenia tylko pogłębiły jego silne poczucie niesprawiedliwości społecznej i głęboką miłość do ludzi stało się całkowicie jasne podczas jego pracy nad Hamletem. Kiedy Caitlin Moran, dziennikarz, z którym Benedict już kiedyś rozmawiał, poprosił go o wsparcie akcji charytatywnej na rzecz syryjskich uchodźców zgodził się z ochotą. We własnej garderobie nagrał wideo w którym osobiście czyta wiersz Home: "Musicie zrozumieć, że nikt nie wkłada dzieci do łodzi, chyba że woda jest bezpieczniejsza niż ląd."

Jego zaangażowanie nie zakończyło się w tym momencie. Każdego wieczora, kiedy w Barbican Theatre kurtyna opadała, łamał tradycję przez wystawianie kosza do zbiórki pieniędzy i wygłaszanie ze sceny w kierunku bywalców teatru osobistego apelu o finansowe wsparcie akcji pomocy dla uchodźców. Blisko końca wystawiania Hamleta, końcem października Benedict wskoczył na nagłówki gazet dookoła świata wygłaszając żarliwe "pieprzyć polityków" podczas swojego przemówienia. Zdecydowanie nie był to język którego spodziewali się miłośnicy Szekspira w brytyjskim teatrze. Wypowiedź wsparła, czy też podkreśliła zasadność stwierdzenia, aktorka Samantha Morton mówiąc, że nie może pojąć jak pewne osoby w rządzie mogą spać w nocy, mając na myśli brak działania w przeciwdziałaniu kryzysowi uchodźczemu.
Benedict zebrał ponad ćwierć miliona dolarów od publiczności. Czy byłby w stanie grać w ten sposób bez doświadczeń z czasu pobytu wśród tybetańskich mnichów? Bez jego własnego otarcia się o śmierć?

Cumberbatch niechętnie i niezbyt wiele mówi o swoich osobistych i duchowych przekonaniach, ale z zadowoleniem określa się jako buddystę, przynajmniej filozoficznie, i mówi, że kieruje się ku "transcendencji".

Widząc jego telewizyjną i kinową sławę, która przyniosła mu możliwość podejmowania ról teatralnych, łatwo jest powiedzieć dlaczego zdecydował się zagrać Hamleta. Może to jak zdobycie Mount Everestu, że każdy aktor jednocześnie boi się i pragnie tej roli. W rzeczywistości Benedict jest charakterystycznie skromny w tej kwestii kiedy po raz pierwszy samokrytycznie zapowiadał projekt: "Hamlet to w pewien sposób trochę taki czczy projekt, bo przecież każdy aktor chce mieć go w swoim dorobku, więc, hmm, rzeczywiście chcę i ja do niego podejść."
To bardziej dlatego, że Hamlet jest taką poszukującą duchowo sztuką: począwszy od pojawienia się ducha ojca, po dręczące "być albo nie być", a w szczególności kluczowa kwestia "przedsiębiorczości hoża cera blednie pod wpływem wahań".
Hamlet wie, że powinien pomścić ojca, ale myśląc za wiele o  tym co dobre i złe oraz jak i kiedy coraz trudniej jest mu to zrobić. To jest sedno sztuki i na to jest położony nacisk.
Cumberbatch zagrał postać z niezwykłą ilością fizycznego humoru, udając na przykład żołnierza w scenach szaleństwa, które to zabiegi uczyniły jego Hamleta bardziej ukierunkowanego na działanie i mniej sparaliżowanego myślami, niż którykolwiek z innych wcześniej przedstawianych.

Po spędzeniu ponad godziny w towarzystwie Benedicta, podziwiając szybkość i jasność myśli, które wypowiada, oczywisty staje się powód dla którego tak często jest obsadzany w rolach niezwykle zdolnych ludzi - Stephen Hawking, Alan Turing czy Sherlock Holmes.  Inteligencja to cecha, którą trudno jest udawać komuś, kto jej nie ma.

Oglądając jego występ w roli Hamleta zdajesz sobie sprawę, że Cumberbatch, zarówno jako Szekspirowski słodki książę, jak i Sherlock, musi zdawać sobie sprawę, że prędkość jego myśli jest tak przekleństwem jak i błogosławieństwem. 

"Kocham otwartą przestrzeń, rzucić się poza płaszczyznę (out of planes - przecież nie z samolotu?) tego rodzaju rzeczy" mówi w którymś momencie naszej rozmowy. To jeden ze sposobów wyjścia poza swój umysł. Buddyzm i wyciszenie myśli i spokój, bezruch, który wynika z medytacji, to chyba jest bardziej konstruktywna droga
"Czasem, jako aktor, szukasz nieskończoności" mówi Benedict. "Jeśli możesz się tego trzymać, jeśli możesz o tym pamiętać w chaosie, będzie to twoim oparciem i da ci łaskę i spokój."



Cumberbatch był nieznanym młodym nauczycielem angielskiego kiedy pierwszy raz zetknął się z Buddyzmem w tybetańskim klasztorze w Darjeeling. Powrócił do Himalajów jako jedna z największych światowych gwiazd filmowych.
stupa Swayambhunath
To jego tytułowa rola doktora Strange'a przywiodła go do Nepalu, który zastępował mityczne miejsce w Tybecie, w którym bohater komiksu uczył się "mistycznych sztuk". Benedict powiedział w Wall Street Journal, że był bardzo podekscytowany "wymiarem duchowym" filmu, który jak stwierdził jest jednym z istotniejszych w jego życiu, to jasne, wiele medytuje.
Ujęcia robili w kilku sławnych miejscach Doliny Kathmandu, jak na przykład stupa Swayambhunath (Monkey Temple) i najświętsza świątynia Śiwy Pashupatinath, więc
Świątynia Pashupatinath
to było naturalne wziąć trochę wolnego i ponownie połączyć z zakonną tradycją, która wywołała zainteresowanie buddyzmem.
W tybetańskiej enklawie Boudhanath wybrukowane ulice dookoła sławnej stupy są domem dla niektórych najważniejszych klasztorów tybetańskiej diaspory. Największy, klasztor Shechen został założony przez jednego z najbardziej wpływowych tybetańskich nauczycieli dwudziestego wieku, Dilgo Khyentse Rinpoche.
Tam właśnie Cumberbatch razem z Chiwetelem Ejioforem i swoim bliskim przyjacielem Adamem Acklandem odbyli prywatną audiencję z młodym buddyjskim nauczycielem rozpoznanym jako reinkarnacja Dilgo Khyentse Rinpoche. Spotkanie zostało określone jako fascynująca rozmowa o filozofii i prakktyce buddyjskiej. Potem rozpromieniony Benedict, ubrany w tradycyjny biały szal zwany kata, który oznacza honorowego gościa w społeczeństwie tybetańskim, został sfotografowany z Dilgo Khyentse Yangsi Rinpoche'm. Jego szeroki uśmiech mówił, że powiązania z buddyzmem pozostały żywe i pełne radości.





Komentarze